- Pierwsze swoje klubowe kroki stawiałem jako 8-latek – wspomina Tomasz Michalak. - Wszyscy rówieśnicy i ze szkoły, i z podwórka, z którymi kopaliśmy piłkę w każdej wolnej chwili, chcieli się zapisać do Beskidu, który był na fali, bo awansował na szczebel wojewódzki. Zaczęliśmy więc chodzić na treningi. W tej ekipie byli między innymi: Tomek Krajewski, Rysiek i Zdzisek Baranowscy, Stefan Chrapek i Sebastian Rucki, czyli ksiądz, który odprawił naszą mszę z okazji jubileuszu klubu. Przyjaźnie z tamtych lat są aktualne do dzisiaj tak samo jak miłość do klubu, którego największym sukcesem z tamtych lat był awans do III ligi pod wodzą Antoniego Nieroby. W 1982 roku na inaugurujący sezon mecz z AKS-em Niwka przyszło 3 tysiące ludzi.
O sportowym talencie Tomasza Michalak świadczy fakt, że jako 18-latek został włączony do kadry pierwszej drużyny. Wprawdzie już wtedy, po 3 sezonach gry w III lidze, wpadła ona w sportowy dołek, ale szybko się z niego wydostała.
- W 1987 roku wystartowaliśmy od klasy A i od razu wywalczyliśmy awans do okręgówki – dodaje Tomasz Michalak. - Byłem w tej drużynie lewym obrońcą, bo choć nominalnie jestem prawonożny to od samego początku swoich treningów, widząc, że w zespole nie ma nikogo grającego lewą nogą, przestawiłem się. W końcu doszedłem do takiej wprawy, że nie stanowiło to dla mnie problemu, którą stopą mam kopnąć piłkę. Korzystali z tego trenerzy Andrzej Chrobok i Zbigniew Janiszewski oraz koledzy z zespołu, którego gwiazdami byli – jak to zwykle bywa – napastnicy Krzysztof Czyżewski i Bogdan Gredka. To byli nasi snajperzy. Wyróżniał się też Jerzy Trybuś. Mnie natomiast najbardziej w pamięci utkwił z tamtego okresu debiut, bo graliśmy u siebie z Kuźnią Ustroń, a ja strzałem z 17. metra strzeliłem gola na 1:0. Radość była potrójna, bo do gola w debiucie doszło jeszcze zwycięstwo 3:1.
Radość z występów w Beskidzie w przypadku Tomasza Michalaka nie potrwała jednak zbyt długo, bo w wieku 21 lat doznał kontuzji, a po jej wyleczeniu, mając już na swoich barkach obowiązki rodzinne zrezygnował z marzeń o wielkim futbolu. Nie znaczy to jednak, że pożegnał się z piłką.
- Gdy tylko wróciłem do pełni zdrowia od razu zostałem grającym trenerem B-klasowego zespołu Wiki Kisielów – wyjaśnia Tomasz Michalak. - Kilka kilometrów od domu zbudowałem drużynę, która wywalczyła awans. Następnie dałem się namówić świętej pamięci prezesowi Piotrowi Najdzie do działalności w Mokate Nierodzim. Na początku zostałem w nim kierownikiem drużyny, ale pół roku później byłem już trenerem zespołu, który zaczynając od klasy C z roku na rok wspinał się szczebel wyżej. W tej drużynie grało też sporo skoczowian z: Janem Kiszą, Darkiem Ihasem, Andrzejem Hellerem czy Krzysztofem Czyżewskim, a w regionie nazywano nas „Cosmosem”. Nawet w 2003 roku walczyliśmy z Tempem Puńców o awans do okręgówki, ale choć u nich wygraliśmy 1:0, a u nas 2:1 to ostatecznie musieliśmy się zadowolić drugim miejscem. Dla mnie ten czas związany był z wyjazdem do pracy w Anglii. Wracając co dwa-trzy miesiące pomagałem Krzysztofowi Molkowi, który prowadził klub z Nierodzima. Przy okazji przywoziłem też sprzęt i po powrocie z Wysp Brytyjskich znowu rozpocząłem działalność w klubie z Nierodzima, ale ten klub już powoli gasł.
Na nowe wyzwanie Tomasz Michalak nie musiał czekać zbyt długo. A wszystko dlatego, że w 2009 roku w Beskidzie nastąpiło załamanie. Choć drużyna grająca w III lidze wywalczyła utrzymanie, bo zajęła 8. miejsce w tabeli, to ówczesne kierownictwo klubu ogłosiło rozwiązanie klubu.
- Ratując skoczowską piłkę założyliśmy wtedy Beskid 09 – przypomina Tomasz Michalak. - Na czele zarządu stanął Ryszard Klaczak, a zespół startujący od klasy B poprowadził Krzysiek Sornat. Ja zostałem wiceprezesem i w ciągu dwóch tygodni, zarejestrowaliśmy klub, zebraliśmy zawodników i zgłosiliśmy ich do rozgrywek. Po trzech latach byliśmy już w okręgówce, a w 2016 roku wyprzedzając o 1 punkt Pasjonata Dankowice weszliśmy na 2 lata do IV ligi. Byliśmy w niej jeszcze w sezonie 2019/2020, a teraz gramy w klasie okręgowej i naszym celem jest wywalczenie awansu do V ligi, która w nowym sezonie ma się nazywać II ligą śląską. Mam nadzieję, że kończąc swoją pierwszą kadencję, bo w czerwcu 2021 roku zostałem na 3 lata wybrany na funkcję sternika klubu, będę mógł powiedzieć, że drugie 100-lecie klub zaczął od sukcesu. Co prawda po rundzie jesiennej zajmujemy w okręgówce 7. miejsce, ale zdobycie Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów i szczególnie wygrany listopadowy finał z IV-ligowym Tempem Puńców świadczy o tym, że mamy zespół, który wiosną w lidze może powalczyć o premiowane awansem miejsce na podium.
Nie znaczy to jednak, że prezes 100-letniego klubu ze Skoczowa koncentruje się tylko i wyłącznie na wynikach zespołu seniorów. Wręcz przeciwnie. Z dumą opowiada, że w Beskidzie trenuje niemal 250 dzieci!
- Bardzo się cieszymy, że weszliśmy w system certyfikacji Polskiego Związku Piłki Nożnej, bo dzięki pozyskanym w ten sposób środkom możemy zapewnić naszym dzieciom dobre warunki rozwoju – zapewnia Tomasz Michalak. - W grupach objętych certyfikacją mamy około 200 dzieci. Do tego chodzi 50 trampkarzy i juniorów, a dopiero na szczycie tej piramidy są seniorzy. W sumie mamy więc w klubie 270 czynnych zawodników, a jeżeli do tego dodamy grupę aktywnych oldbojów to będziemy mogli powiedzieć, że 100-letni Beskid ma 300 piłkarzy.
Tego, że prowadzenie klubu, mającego tak liczną grupę zawodników, nie jest sprawą prostą nie trzeba nikomu tłumaczyć, a Tomasz Michalak znajduje jeszcze czas na: życie rodzinne, pracę i działalność w roli radnego.
- Z Asią jesteśmy już 32 lata po ślubie, ale powiem szczerze, że nie udało mi się jej namówić do kibicowania – mówi Tomasz Michalak. - Przez ten cały czas była raptem na trzech meczach. Bakcyla połknął natomiast syn. Rafał jako dziecko trenował w Beskidzie, później spróbował swoich sił jako sędzia, a od 2009 roku działa w klubie. Zaczął od prowadzenia strony internetowej, były też kierownikiem drużyny, a teraz koordynuje zajęcia młodzieży i nadzoruje sprawy certyfikacji. Również córka angażowała się w działalność klubu. Kasia, kiedy jeszcze nie miała swojej rodziny i mieszkała z nami w Skoczowie, pomagała na przykład przy sprzedaży biletów na meczach i towarzyszyła tacie. Z pogodzeniem działalności z pracą też sobie radzę. Wcześniej miałem działalność w branży zduńskiej, a teraz pracuję na etacie. Natomiast działalność radnego też udaje mi się w tym wszystkim zmieścić i cieszę się, że mogę coś z siebie dać innym. Nie robię jednak tego wszystkiego sam, bo w zarządzie, który składa się z 7 osób każdy ma swoją działkę i wie co ma robić. Jolanta Wojaczek odpowiada za grupy młodzieżowe, wiceprezes Tadeusz Malerz wziął na swoje barki sprawy gospodarcze na obiektach, wiceprezes Grzegorz Sikora zajmuje się finansami, Łukasz Zaremski prowadzi sprawy sportowe, a Piotr Birowski i Mariusz Małkowski wspomagają mnie w sprawach bieżących. Z taką ekipą zorganizowaliśmy imprezy roku jubileuszowego, którego podsumowaniem było spotkanie pokoleń. Reprezentanci Polski w piłce nożnej Ireneusz Jeleń i Adrian Sikora czy mistrz świata w skibobach Jacek Stalmach, który także grał u nas w piłkę, Alojzy Foltyn wychowawca wielu znakomitych zawodników ze Sławkiem Cienciałą na czele oraz trenerzy Wojciech Borecki, Piotr Mandrysz czy Jan Mleczko mogli więc powspominać i spotkać swoich kolegów z boiska sprzed lat czy byłych podwładnych. Szkoda tylko, że Antoni Kratki nasz legendarny działacz nie dożył tej uroczystości, ale jego syn Krzysiek i wnuk Mateusz kontynuują dzieło dziadka co świadczy o tym, że ten klub ma zarówno historię, a także przyszłość i dlatego z optymizmem wchodzimy w nowe stulecie.