Wprawdzie w wieku 16 lat musiał przerwać treningi w Górniku Radlin, bo lekarze stwierdzili u niego arytmię serca, ale serca do piłki nie stracił. Jako działacz piłkarski i samorządowiec związany był głównie z Wodzisławiem Śląskim, gdzie 30 lat został prezesem Odry i z roczną przerwą pełnił tę funkcję do 2010 roku. Był to złotych okres drużyny „niebiesko-czerwonych”, którzy w 1996 roku awansowali do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce i grali w niej przez 14 sezonów. W tym czasie Ireneusz Serwotka był także członkiem zarządu PZPN i rady nadzorczej Ekstraklasy SA oraz prezydentem Wodzisławia Śląskiego, a następnie radnym miejskim i powiatowym oraz starostą powiatu wodzisławskiego.
- Czy zaczyna pan już podsumowywać rok 2023?
- Praktycznie możemy już powiedzieć, że rok 2023 już dobiega końca – powiedział Ireneusz Serwotka. - Był on w miarę normalny po tych poprzednich latach covidowych, które mocno odbijały się na naszym życiu. Wróciliśmy więc do życia, ale też nie brakowało obaw o teraźniejszość i przyszłość. W dodatku kończy się on zmianami politycznymi i dużymi nadziejami, które podkreślają, że był to rok na pewno wyjątkowy.
- A jaki piłkarski moment z minionych 12 miesięcy zapisał się szczególnie w pana pamięci?
- Jeżeli chodzi o piłkę nożną w moim życiu to muszę powiedzieć, że już jestem na emeryturze i bezpośrednio się nie udzielam, ale jako kibic śledzę wydarzenia boiskowe. Niestety za wiele dobrego się w tym czasie nie wydarzyło, bo po meczach reprezentacji pozostał duży niedosyt, a nawet rozczarowanie. Nikt się przecież nie spodziewał, że z takiej grupy eliminacji mistrzostw Europy nie wyjdziemy do turnieju finałowego. Jest jeszcze co prawda szansa, ale czy baraże zakończą się naszym sukcesem tego nie wiem. Optymizm kibica to jedno, ale obaw nie brakuje. Tak samo jak w przypadku przyszłości Odry, która po dwóch sezonach gry w III lidze spadła do IV ligi.
- Chodzi pan na mecze?
- Rozmawiałem o tym przy okazji spotkania wigilijnego z Prezesem Henrykiem Kulą, że jakoś tak władze Polskiego Związku Piłki Nożnej, którego otrzymałem tytuł członka honorowego, nie bardzo o mnie pamiętają. Nie otrzymałem zaproszenia na żaden mecz reprezentacji. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że bilety są w sprzedaży dla każdego. Tak, jak najbardziej, ale w przypadku takich ludzi jak ja, to nie jest tylko kwestia zobaczenia piłkarskiego widowiska z wysokości trybun. To byłaby także okazja do spotkania z wieloma ludźmi, którzy dla polskiej piłki zrobili coś szczególnego skoro otrzymali tytuł członka honorowego. Natomiast byłem parokrotnie na meczach Odry i w III, i w IV lidze. Jednak po tych emocjach, które towarzyszyły mi w czasie prezesowania i było ich za dużo, musiałem nabrać dystansu i zrobić sobie reset. Ale jeżeli jest taka potrzeba i życzenie z ich strony to wspomagam młodych działaczy, ale osobiście już się nie angażuję.
- Czy często wraca pan pamięcią do ery „chłopców znad granicy”?
- W ubiegłym roku Odra obchodziła 100-lecie i świętowaliśmy też 25-lecie zdobycia trzeciego miejsca w Polsce w pierwszym sezonie naszej gry w I lidze, jak wtedy nazywała się obecna ekstraklasa. Wiele razy zadawano mi więc wtedy pytanie o najszczęśliwszy dzień w moim życiu prezesa. Na ten jeden trudno się było zdecydować, bo było kilka niezapomnianych momentów. Choćby awans, bo jak się okazało to był ten jedyny do tej pory awans Odry do najwyższej klasy rozgrywkowej i niestety nic nie zapowiada, że w najbliższym czasie to się może zdarzyć. Był też pamiętny debiut w I lidze, trzecie miejsce w Polsce, europejskie puchary. Jednak tamten awans w 1996 roku był szczególny, bo nie był wcale poprzedzony jakimiś wielkimi przygotowaniami organizacyjnymi czy wielkim wsparciem finansowym. To poszło z marszu, bo zebrała się dobra ekipa działaczy, trenerów i zawodników. Ta grupa dokonała tej sztuki, która autentycznie sprawiała nam radość i cieszyliśmy się z tego, że te 14 lat graliśmy w elicie.
- A co robi dzisiaj Ireneusz Serwotka?
- Nadal jestem aktywny społecznie. Jako radny wcześniej Rady Miasta Wodzisław Śląski, a od 2006 roku Rady Powiatu Wodzisławskiego ciągle funkcjonuję w polityce samorządowej. Natomiast zawodowo, wspólnie z małżonką funkcjonujemy w trudnej branży jaką obecnie jest gastronomia. Nazywamy się nietypowo jak na restaurację, bo w szyldzie mamy „Piwiarnia Warka w Wodzisławiu Śląskim”. To jest miejsce do spędzenia czasu i rodzinnego, i kibicowskiego. Przy wszystkich ważniejszych wydarzeniach otwieramy strefę kibica, ale także dbamy o to, żeby całe rodziny mogły u nas miło spędzić czas, więc zapraszam na osiedla XXX-lecia, w tym samym miejscu od 17 lat.