Śląski ZPN

Stanisław Oślizło z uśmiechem żegna 2023 rok

18/12/2023 12:06

Na spotkaniu wigilijnym w Śląskim Związku Piłki Nożnej nie brakowało wybitnych postaci, ale osoba Stanisława Oślizły była wśród nich szczególna.


86-letnia ikona Górnika Zabrze nadal z wielką radością oraz werwą w gronie kolegów, z którymi w 1970 roku dotarł do finału Pucharu Europy Zdobywców Pucharów, a w przegranym 1:2 meczu z Manchesterem City strzelił gola, chętnie wracał pamięcią do najpiękniejszych chwil śląskiego i polskiego futbolu. 57-krotny reprezentant Polski, 8-krotny mistrz Polski i 6-krotny zdobywca Pucharu Polski miał o czym opowiadać, ale my zapytaliśmy go jak minął mu rok 2023?

- Jubileuszowy rok, w którym Górnik Zabrze świętuje 75-lecie, kończy się całkiem nieźle – podkreślił Stanisław Oślizło. - Szczególnie ze względów sportowych, a to jest dla mnie bardzo ważne, bo piłka była, jest i będzie dla mnie wiele znaczyć, możemy mówić o dobrym finiszu. Moje emocje są związane z Górnikiem i jeżeli mojemu klubowi dobrze się wiedzie, to ja jestem zdrowszy i szczęśliwszy.

- Jak wygląda obecnie zwykły dzień Stanisława Oślizły?

- Prowadzę w miarę spokojny tryb życia, to znaczy budzę się rano, choć już nie tak wcześnie, bo nie muszę się spieszyć. Moja półetatowa dniówka zaczyna się o godzinie 10.00. Nie zdarzyło mi się więc spóźnić, aczkolwiek nie wyobrażam sobie, że można „zawalić” termin, bo tak zostałem wychowany przez sport. To się ciągnie za mną od czasów, w których przychodziło się na treningi i zawsze byliśmy przed czasem. To zostało zakodowane i jest w człowieku do teraz. A wracając do pytania dodam, że w pracy na stanowisku doradcy zarządu jestem 4 godziny, ale nie siedzę tylko za biurkiem. Zaglądam też na treningi. Oczywiście pod warunkiem, że jest dobra pogoda. Latem praktycznie jestem na każdym treningu i staram się nawet, jeżeli jakaś piłeczka po niecelnym strzale, albo złym podaniu wypadnie za murawę, kopnąć ją do zawodników czy bramkarzy. To ciągnie. Nie wiem jak to nazwać, ale gdy coś się kochało, z czymś się utożsamiało przez tyle lat nie może nagle stać się obojętnym.

- Czego spodziewa się pan po nadchodzącym roku?

- Żeby sprawnie prowadzić klub w ekstraklasie w obecnych czasach trzeba połączyć wiele spraw, z których najważniejsze – czego wcześniej aż tak nie dostrzegałem – są finanse. Te zmiany, które następują w Górniku powodowane są też właśnie stawkami finansowymi dla zawodników i działaczy. Kiedyś ważniejsze było przywiązanie do barw klubowych. Grało się w tym klubie, bo kochało się jego barwy, jego historię, jego kibiców czyli górników i hutników, którzy przekładali dniówki, żeby przyjść na mecz i być świadkami naszych spotkań w Zabrzu czy na Stadionie Śląskim, gdzie graliśmy wielkie mecze w europejskich pucharach. Chętnie do nich wracamy gdy spotykamy się z kolegami, z którymi grałem. Regularnie na mecze Górnika przyjeżdża do Zabrza Heniek Latocha, mieszkający w Bieruniu. Przychodzą też na te spotkania zabrzanie: Jasiu Kowalski i Janek Banaś. Czasem przyjeżdża też do nas Władek Szaryński, mieszkający w Sosnowcu, a z młodszej generacji mistrzów zasiada też z nami przy stoliku wspomnień Marek Majka, zatrudniony w klubie jako kierownik rezerwy.

- Który z momentów w piłkarskim życiu Stanisława Oślizły najbardziej zapadł w pana pamięci?

- Jeżeli miałbym wyselekcjonować jeden dzień, z tych wszystkich niezapomnianych, to wybrałbym debiut w reprezentacji Polski. 21 maja 1961 roku wybiegłem z orzełkiem na piersi i zagrałem w meczu ze Związkiem Radzieckim na Stadionie 10-lecia w Warszawie. Już samo powołanie przez trenera Koncewicza do drużyny narodowej było dla mnie wielkim wyróżnieniem, a samo wyjście w składzie, w którym do tej pory grał „etatowo” wspaniały stoper Roman Korynt było dla mnie niezwykłym przeżyciem. Zadebiutowałem, wygraliśmy z ówczesnymi mistrzami Europy, których pokonaliśmy 1:0. Ernest Pohl strzelił jedynego gola, trafiając z rzutu karnego. A mój debiut był na tyle udany, że już zadomowiłem się w drużynie narodowej, której miałem później zaszczyt być kapitanem. Natomiast z klubowych sukcesów każdy mistrzowski tytuł i zdobycie Pucharu Polski było wyjątkowe, tak samo jak emocje związane z losowaniem rywali w europejskich pucharach, bo naszymi występami na arenie międzynarodowej żyła cała Polska. A dodam, że wygrywaliśmy z mistrzami Anglii, Austrii, Włoch, że innych krajach nie będę wymieniał, bo mógłbym kogoś pominąć. I życzę sobie oraz kibicom polskiej piłki, żeby takie chwile wróciły.