Urodzony 12 listopada 1939 roku członek Klubu Wybitnego Piłkarza Śląska za 11 miesięcy obchodzić będzie 85-lecie, ale nie wybiega na razie myślami do późnej jesieni. Dwukrotny zdobywca Pucharu Polski w barwach Zagłębia Sosnowiec na razie jest jeszcze na etapie podsumowania 2023 roku.
- Po pierwsze, ten miniony tak jak każdy rok, w czasach, w których człowiek jest już na emeryturze, niewiele różnił się od poprzedniego – mówi Zbigniew Myga. - Mogę się cieszyć, że przeżyłem go w dobrym zdrowiu. Cieszyłem się, że 25 lutego razem z Jerzym Pielokiem i Władysławem Szaryńskim symbolicznym kopnięciem piłki rozpoczęliśmy mecz otwarcia na nowym stadionie w Sosnowcu, w którym Zagłębie pokonało GKS Katowice 2:1. Niestety na końcu roku muszę stwierdzić, że bardzo mnie martwi sytuacja w klubu, z którym byłem związany przez długie, długie lata i jako zawodnik, i jako trener. Jakoś ta obecna polityka klubu nie jest sprzyjająca do tego, żebyśmy mogli się cieszyć z sukcesów na miarę tych, które na boisku dane było przeżywać mojemu pokoleniu. Nie mogę się doczekać takiego okresu, w którym trener budował wokół siebie drużynę na pięć lat i widać było z roku na rok czynione postępy. Teraz w ciągu roku następuje zmiana pięciu trenerów i to nie daje żadnego efektu.
Ale nie samą piłką żyje Zbigniew Myga, który w reprezentacji Polski miał okazję zagrać jako zawodnik, a także być w jej sztabie szkoleniowym.
- Poza piłką mogłem się cieszyć sukcesami w nauce moich wnuków – dodaje Zbigniew Myga. - Jeden studiuje prawo, a drugi medycynę. Co prawda nie kontynuują piłkarskich tradycji, ale Aleksander zaskoczył mnie, bo grając w uczelnianych rozgrywkach prawników był wyróżniającym się piłkarzem. A więc te podstawy, które na podwórku zdobywał z dziadkiem i ojcem oraz trochę w trampkarskich czasach w Sarmacji Będzin i Zagłębiu Sosnowiec, dały o sobie znać. Mam nadzieję, że także w tym roku, który dla mnie będzie jubileuszowym doczekam się miłych informacji. Powiem jednak szczerze, że w sytuacji, gdy człowiek wchodzi w rok, w którym ma skończyć 85 lat to myśli głównie o tym, że każdy dzień jest dla człowiekiem wartością i ten wynik życia wychodzi na wyższe miejsce niż wynik sportowy. Życzę sobie jednak żeby i pierwsze i drugie były jak najlepsze.