Śląski ZPN

Wierność przez największe... „P”

24/01/2024 09:59

Urodzony 28 marca 1989 roku Krzysztof Gersok jest zawodnikiem wyjątkowym. W czasach, w których wierność barwom klubowym jest zjawiskiem zanikającym wychowanek Polonii Łaziska Górne udowodnił, że można. W swoim macierzystym klubie łaziszczanin rozegrał 420 spotkań!


- Dla mnie zawsze piłka nożna była czymś wyjątkowym – mówi Krzysztof Gersok. - Od najmłodszych lat biegałem za nią. Najpierw po szkole, a później po pracy po prostu chciało się chodzić na treningi, bo to mam we krwi. Zawsze podchodziłem do gry na poważnie i do dzisiaj tak już jest, że jak się za coś biorę to na sto procent. Kiedy więc z osiedla, utartym śladem poszedłem na pierwszy trening od razu wiedziałem, że zostanę zawodnikiem Polonii. Moim pierwszym trenerem był Michał Małyska, następnym Andrzej Sikora, a później przeszedłem do pierwszej drużyny, prowadzonej przez Sławomira Palucha i 8 listopada 2006 roku zadebiutowałem, jako 17-latek, w IV lidze, grając z Pniówkiem w Pawłowicach. Pamiętam to spotkanie, bo prosto z boiska pojechałem do szpitala na szycie rozwalonego łuku brwiowego.

Choć w zespołach młodzieżowych Krzysztof Gersok grał w ataku i imponował łatwością zdobywania bramek to w seniorskim futbolu zadomowił się w roli obrońcy.

- Dlatego też tych strzelonych goli nie mam zbyt wiele na swoim koncie – dodaje Krzysztof Gersok. - Dokładnie dwa i obydwa pamiętam doskonale. Pierwsze było trafienie z meczu z Ruchem Radzionków w III lidze jesienią 2013 roku. Po szybko straconej bramce błyskawicznie doprowadziłem do wyrównania, a ten gol uskrzydlił drużynę i wygraliśmy 6:1. Także w meczu z Fortecą Świerklany w IV lidze jesienią 2015 roku, moja bramka przyczyniła się do zdobycia 3 punktów, bo na wyjeździe wygraliśmy 3:1. Najbardziej z całej mojej gry w Polonii zapamiętałem jednak moment z meczu na zakończenie swoich występów w koszulce z literką „P” na piersi. Ten szpaler utworzony przez moich kolegów z drużyny oraz zawodników z zespołu rywali, gdy w 88. minucie spotkania z MRKS-em Czechowice-Dziedzice, przy oklaskach widzów, schodziłem z boiska był czymś wyjątkowym. Powiem szczerze, że nie uroniłem łezki, bo wiedziałem, że... niewiele się zmieni. Po prostu przeszedłem z marszu do swojej nowej roli pracownika MOSiR-u Łaziska Górne. Nie zmieniłem więc adresu, bo zostałem na boisku, o które teraz dbam, żeby piłkarze Polonii mieli dobre warunki do zdobywania punktów.

Krzysztof Gersok spędza jednak czas na boisku nie tylko dbając o murawę. Wchodząc w wiek oldboja postanowił bowiem do swoich 420 występów w Polonii coś jeszcze dorzucić.

- Żegnając się z Polonią nie wiedziałem, że nie zawieszę zupełnie butów na kołku, bo dopiero później Rafał Franke, który prowadzi A-klasową Fortunę Wyry, zapytał czy nie chcę jeszcze pokopać – twierdzi Krzysztof Gersok. - Czułem się na siłach, a ponieważ w Fortunie są też chłopcy z Polonii więc dołączyłem do swoich. W piłce jest coś takiego, że nie chce się z nią zrywać więc odpowiadając na propozycję Rafała powiedziałem, że pomogę. Tym bardziej, że z mieszkania w Łaziskach mam 7 kilometrów na boisko w Wyrach, a gdy z żoną przeprowadzimy się do Gardawic, bo niebawem zmienimy adres, to będę miał 11 kilometrów. Ciągle jestem więc u siebie i gram. W dodatku Prezes Fortuny Jarosław Góralczyk zachęca mnie do rozpoczęcia kursu trenerskiego i pracy z młodzieżą, a ponieważ lubię dzieci więc w przyszłości widzę się w tej roli. Dlatego na progu 2024 roku życzę sobie zdrowia i dopóki dopisuje mam nadzieję, że nadal będę czerpał radość z grania w piłkę i cieszył się czasem dla rodziny. Na razie jesteśmy z Pauliną na etapie kończenia budowy domu, a kiedy już się przeprowadzimy to wtedy pomyślimy o powiększeniu rodziny.