Najbardziej zadowolony był Włoch, który w Bielsku-Białej zakotwiczył w 2010 roku. Przypomnijmy, że trener Andrea Bucciol najpierw prowadząc zespół seniorów z Cygańskiego Lasu zdobył Puchar Polski oraz dwa medale brązowe, a także był selekcjonerem drużyny narodowej biało-czerwonych. Następnie zajął się w Rekordzie szkoleniem młodzieży i trafił na „żyłę złota”. Może się bowiem pochwalić „workiem medali” Młodzieżowych Mistrzostw Polski, z których aż 18 razy wracał ze złotym krążkiem na szyi. A co najważniejsze wcale się tymi tytułami nie znudził.
- Uczucie po tym finale jest fantastyczne – powiedział w niedzielę Andrea Bucciol. – Tak samo fantastyczne, jak przy poprzednich 17. zdobytych złotych medalach. Trochę mniej smakuje srebro i brąz, których też mam sporo w swojej kolekcji, ale złoto smakuje fantastycznie.
Kiedy patrząc na rezultat widniejący na tablicy po końcowej syrenie Andrea Bucciol zobaczył 1:8 od razu skomentował to w ten sposób, że 1 i 8 to 18, a tyle właśnie ma już w swojej kolekcji złotych krążków. Najpierw pobiegł więc ucałować żonę, za którą 14 lat temu przyjechał do Bielska-Białej, a następnie świętował ze swoimi podopiecznymi.
- Akurat ten tytuł, choć wynik finału świadczy o naszej dużej przewadze, wcale nie przyszedł nam łatwo – podkreślił Andrea Bucciol. - Wręcz przeciwnie. Od początku mieliśmy trudno, bo z tych chłopaków, którzy występowali w turnieju finałowym tylko czwórka przed dwoma laty grała w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w Futsalu w kategorii U13. Reszta była całkiem nowa i w ogóle wcześniej ci chłopcy nie wiedzieli czym jest futsal. Robota była więc trudna, bo od września, kiedy oni zaczęli treningi musieliśmy się uczyć podstaw i poprawiać dużo mankamentów. Trzeba jednak pochwalić chłopaków, bo od pierwszych zajęć ze mną widziałem, że chcą. Chcieli pracować, chcieli się uczyć i to zaowocowało. Wiadomo jednak, że do pełnego sukcesu w sporcie oprócz włożonej pracy potrzebne jest jeszcze szczęście. Ono też było z nami. Był przecież taki moment w fazie grupowej, że po porażce w drugim meczu, w trzecim spotkaniu przegrywaliśmy po pierwszej połowie 1:2 i byliśmy już jedną nogą za burtą. Ostatecznie wygraliśmy to spotkanie 4:2. Można więc powiedzieć, że ledwo awansowaliśmy do fazy pucharowej. Chłopcy zrozumieli jednak jakie błędy robili. Dostali zadanie domowe i sześć godzin pracowali w domu na wideo. Oglądali i wyciągnęli wnioski, bo od ćwierćfinału w każdym meczu starali się poprawiać i finał był obrazem poziomu jaki ci chłopcy prezentują.
Drugim trenerem tego zespołu był Daniel Gala, który także w poprzednich dwóch tytułach mistrzowskich „maczał palce”.
- Droga po mój trzeci mistrzowski tytuł z rzędu w kategorii U15 zaczęła się we wrześniu – wyjaśnił Daniel Gala. – Wtedy to bowiem chłopcy z rocznika 2009 po naborze do Liceum Ogólnokształcącego SMS Rekord zaczęli ze sobą trenować. 80 procent tego zespołu to są rdzenni rekordziści, będący w klubie od wielu lat. Teraz tworzą pierwszą klasę w naszej szkole, a doszło do nich dwóch chłopców z rocznika 2010. Na tym turnieju, wiadomo indywidualności przeważyły o tym, że w danym meczu wygraliśmy strzelając gole, ale tak naprawdę wygrał zespół. Zespół, który „zbudował się” w drugiej połowie ostatniego meczu fazy grupowej ze Stalą Mielec. Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 1:2, a porażka oznaczała pożegnanie z turniejem. Wtedy jednak strzeliliśmy jedną, drugą, trzecią bramkę i zwycięstwo 4:2 dało nam nie tylko awans do fazy pucharowej, ale także dało pewność siebie i tak powstał zwycięski zespół.
Jego kapitanem był Oskar Łopatka. To on potrafił w najtrudniejszym momencie zjednoczyć drużynę i poprowadzić ją złotą drogą.
- Najważniejsze na drodze do złota było to, że staliśmy się drużyną – zapewnił Oskar Łopatka. – W pierwszych dniach nam tego zabrakło, ale w fazie pucharowej pokazaliśmy co potrafimy i dzięki temu wygraliśmy. Na pewno najważniejsze w tym turnieju było dla nas trzecie spotkanie fazy grupowej ze Stalą Mielec. W pierwszej połowie mieliśmy ciężki moment, ale już później zobaczyliśmy, że rywale opadają z sił, a my grając na trzy czwórki mieliśmy jeszcze dużo sił i strzeliliśmy 3 gole, dzięki którym ta drużyna stała się najlepsza. Jej atutem jest super atmosfera. Niektórzy zawodnicy dopiero rok grają w futsal, a naprawdę każdy zagrał na najwyższym poziomie.
Słowa uznania należą się więc wszystkim od bramkarzy: Wiktora Żołneczki i Jana Szkorupy zaczynając poprzez zawodników z pola: kapitana Oskara Łopatkę, Krystiana Myszkę, Szymona Czerniaka, Bartosza Wójcika, Leona Kobielę, Michała Starzykowskiego, Bartosza Macurę, Jana Korzyńca, Macieja Nowaka, Wiktora Kiełkowskiego i Konrada Słonkę, aż po rok młodszego od kolegów z zespołu Łukasza Górala, który wystrzelał tytuł króla strzelców, pieczętując swój indywidualny sukces hat-trickiem na początku meczu finałowego.
- Dwa ostatnie mecze były naprawdę bardzo ciężkie – stwierdził Łukasz Góral. – Przeciwnicy byli na bardzo wysokim poziomie, ale na szczęście nasza drużyna okazała się mocniejsza i wygraliśmy wysoko. W półfinale dobrze zaczęliśmy, od szybko zdobytej bramki, ale rywale wyrównali i przez chwilę było nerwowo. Jednak po mojej bramce na 2:1 już się uspokoiliśmy i daliśmy radę, a po moim golu na 4:1 mieliśmy już spokojną końcówkę, w której dorzuciliśmy 2 gole i wygraliśmy 6:1. Natomiast w finale, który zaczął się od mojego hat-tricka, z czego się bardzo cieszę, kontrolowaliśmy mecz. Wprawdzie rywal był dobry, ale to my wygraliśmy 8:1 i bardzo się z tego cieszymy. Mnie oprócz złotego medalu udało się jeszcze zdobyć tytuł króla strzelców i jestem z tego bardzo zadowolony, a także chciałbym podziękować moim kolegom, którzy dogrywali mi piłki i pomogli zdobyć to trofeum.