- Mój piłkarski rodowód zaczyna się od... dziadka – mówi Szymon Mlynek. - On był kierownikiem drużyny Małapanew Ozimek w czasach, w których zespół z miejscowości, w której się urodziłem, grał w ówczesnej II lidze, czyli jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli na zapleczu ekstraklasy. Tam się urodziłem, ale gdy miałem 3 lata rodzice przeprowadzili się do Pawonkowa, w którym zapuściłem korzenie. Wprawdzie moim pierwszym klubem był Płomień Łagiewniki Wielkie, bo swoje pierwsze 2 piłkarskie lata spędziłem w tym klubie, a od 14 roku życia do dzisiaj jestem związany z Orłem Pawonków.
O tym jak bardzo związany świadczy fakt, że Szymon Mlynek w klubie pełni wszystkie możliwe role: prezesa, trenera, kierownika drużyny, opieki medycznej, a nawet zawodnika.
- W tej ostatniej roli występuję już jednak tylko awaryjnie – dodaje Szymon Mlynek. - W rundzie jesiennej „przydarzyło się” mi wejść na boisko z ławki rezerwowych w wyjazdowym meczu z Orłem Psary-Babienica, gdy z powodu kontuzji zabrakło nam ludzi na zmianę. Przegrywaliśmy w tym spotkaniu 1:2, ale choć w końcówce graliśmy w dziesiątkę to w ostatnich sekundach Florian Niesłony strzelił zwycięskiego gola i wygraliśmy 3:2. Bardziej niż ten występ wolę jednak wspominać swoje młodzieńcze występy, choćby takie jak ten, w którym zdobyłem pierwsze oficjalne bramki. Jako 15-latek wystąpiłem w meczu Pucharu Polski w 2004 roku z Mechanikiem Kochcice i wygraliśmy 3:1, a ja grając na lewej pomocy strzeliłem 2 gole.
Mimo strzeleckich początków Szymon Mlynek bardzo szybko zrozumiał, że jego powołaniem jest kierowanie ludźmi.
- O tym, że będę trenerem wiedziałem już po skończeniu szkoły średniej – przyznaje Szymon Mlynek. - Gdy zapisałem się na studia na Politechnice Opolskiej wybrałem kierunek wychowanie fizyczne i najpierw zrobiłem licencjat, a następnie zdobyłem tytuł magistra. Cały czas mieszkałem jednak w Pawonkowie i studiowanie łączyłem z pracą, najpierw w Hucie Zawadzkie, następnie w branży meblowej i brukarskiej, aż wreszcie zostałem animatorem na Orliku. Jednocześnie rozwijałem się jako trener, bo zdobyłem pierwszą licencję trenerską, a potem tytuł trenera II klasy. Trenerskie doświadczenie zacząłem jednak zdobywać już jako 19-latek, bo w tym wieku prowadziłem już drużynę młodzieżową w Pawonkowie, a 2 lata później otrzymałem propozycję przejęcia funkcji prezesa. Miałem 21 lat i w ten sposób 15 lat temu wziąłem Orła pod swoje skrzydła. Zacząłem od formowania drużyny trampkarzy i na pierwszy nabór przyszło mi 48 osób, a ja miałem wtedy 2 piłki. Musiałem jednak jakoś ten pierwszy trening skonstruować i od tego się zaczęło. W przeciągu 4 lat z klubu, który miał w 2009 roku 30 zawodników, czyli 20 seniorów i 10 juniorów, którzy jeździli na mecze tylko po to, żeby po 15 minutach schodzić z boiska z powodu zdekompletowania składu, stworzyliśmy solidny ośrodek młodzieżowy, bo w 2013 roku mieliśmy już 200 zawodników. Tak powstała piramida, która obecnie składa się z 9 drużyn. Mamy wszystkie roczniki po kolei. Jest szkółka, są skrzaty, mamy żaków w dwóch kategoriach, orlików w dwóch kategoriach oraz młodzików, trampkarzy, juniorów młodszych, juniorów starszych i seniorów oraz grupę dziewczyn. Jesteśmy też w certyfikacji Polskiego Związku Piłki Nożnej. Aktualnie mamy srebrną gwiazdkę, ale wcześniej przez 3 lata mieliśmy złotą gwiazdkę jako najmniejsza szkółka w Polsce i kilkadziesiąt kontroli jakie przeszliśmy były pozytywne więc możemy powiedzieć, że nasz plan się sprawdza.
Nie znaczy to jednak, że Orzeł osiągnął już najwyższy pułap lotu. Szymon Mlynek, jak na ambitnego prezesa i trenera przystało nadal patrzy w górę.
- Plany na rok 2024 są nadal ambitne i chcemy się rozwijać – zapewnia Szymon Mlynek. - Nie tylko chcemy utrzymać te wszystkie grupy, ale będziemy jeszcze szukali dodatkowego finansowania, bo to z naszego urzędu gminy, porównując z innymi gminami i klubami wygląda źle. Szczególnie sposób podziału środków wygląda bardzo źle. Natomiast dla zespołu seniorów, opartego w 99 procentach na moich wychowankach, którzy wyrośli w Orle i są teraz trenerami naszych grup młodzieżowych, przekazując swoje doświadczenie następnym pokoleniom, zadaniem jest walka o jak najwyższe miejsce w tabeli klasy A. Po rundzie jesiennej zajmujemy 7. miejsce i mamy 9 punktów straty do wicelidera, ale sytuację skomplikował nam jeden mecz, w którym przez kontuzje straciliśmy aż pięciu zawodników. Zanim po trzech-czterech kolejkach udało się to odbudować to rywale nam odskoczyli. Finisz mieliśmy jednak dobry, bo w 5 ostatnich kolejkach zdobyliśmy 10 punktów, raz tylko przegrywając w meczu, w którym zabrakło nam bramkarza. Przy dobrym starcie wiosną możemy się więc przesuwać w górę tabeli. Z myślą o tym w okresie zimowym zaplanowaliśmy 9 sparingów i chcemy się dobrze przygotować, żeby wiosną powalczyć o historyczny awans. Naszym kapitanem jest Mateusz Smyła, który jest także najlepszym strzelcem zespołu, ale ważną rolę w drużynie odgrywają także, leczący teraz uraz Fabian Kroll czy Martin Wojtczyk. Stawiamy jednak na młodzież i na pewno nie jest to dziełem przypadku, że cztery razy z rzędu wygraliśmy klasyfikację Pro Junior System. Na przykład Florian Niesłony i Jan Jureczko z rocznika 2006 grają w podstawowej jedenastce, a do zespołu wchodził już łapiąc minuty Bartosz Ulfik z rocznika 2008. Nie licząc mnie najstarszym zawodnikiem w kadrze jest Marek Jelonek z rocznika 1994 więc mamy naprawdę młody zespół.
W swojej działalności w Orle Szymon Mlynek może liczyć na wsparcie swoich wychowanków, a obecnie współpracowników.
- W klubie mamy 8 trenerów, a najbardziej mogę liczyć na pomoc Martina Wojtczyka i Szymona Kardasa – wylicza Szymon Mlynek. - Pomaga mi także sekretarz Mateusz Smyła. Wcześniej był w naszej grupie także Daniel Janik, ale po zmianie pracy nie jest w stanie pogodzić jej ani z grą w naszym zespole, ani z działalnością w klubie, w którym ja się czuję w stu procentach trenerem, a to że jestem prezesem i dodatkowo wszystko organizuję, według mnie ułatwia mi pracę. Nabyłem w niej tyle doświadczenia, że będąc przez 3,5 roku dyrektorem największej w Europie Football Academy mogę powiedzieć, że te rzeczy, które potrafiłem tam zorganizować są konsekwencją tego czego się nauczyłem u podstaw w moim małym klubie. Do tego jestem też od 11 lat działaczem Podokręgu Lubliniec. Najpierw pomagając Zbigniewowi Ormańczykowi, a następnie przejmując jego zadania zostałem Trenerem Koordynatorem i Przewodniczącym Komisji Szkolenia, a od 2020 roku pełnię także funkcję Wiceprezesa Podokręgu do spraw szkoleniowych i jestem także trenerem z ramienia PZPN-u monitorującym certyfikowane szkółki piłkarskie z „zieloną gwiazdką”.
Do tego wszystkiego w życiu Szymona Mlynka dochodzi jeszcze rola męża i ojca. Nic więc dziwnego, że wielu jego znajomych zastanawia się jak to możliwe?
- To była kwestia rozmowy z żoną – wyjaśnia Szymon Mlynek. - Ustaliliśmy z Natalią przed ślubem jak ważna dla mnie jest piłka nożna. Zresztą ona wiedziała, że to jest może życie, bo choć pochodzi z Lubecka w gminie Kochanowice, czyli w sumie z niedaleka, ale poznaliśmy się w... Holandii. Jeździliśmy tam jako 18 i 19-latkowie, żeby sobie w czasie wakacji dorobić i od samego początku mojej trenersko-działczowskiej drogi była ze mną. Dlatego gdy planowaliśmy wspólną przyszłość wiedziała, że albo ja z piłką, albo wcale. Przyjęła to do wiadomości i stara się tego trzymać. Mamy dwie córeczki, bo Liliana ma 5 lat, a Dagmara 10 lat, ale to nie znaczy, że Natalia tylko zajmuje się domem. Ja mam swoją firmę związaną z działalnością sportową, a jej firma zajmuje się transportem dzieci niepełnosprawnych i aktualnie pomagamy w czterech gminach wożąc dzieci i łączymy pracę z oddawaniem serca tym którzy tego potrzebują. Chęć pomagania innym wiąże się też z kolejnym wyzwaniem w moim życiu, bo startuję do wyborów do Rady Powiatu. Chciałbym się zajmować sportem na szczeblu powiatowym, bo mam na to pomysł i kilka fajnych ciekawych inicjatyw. Myślę, że jestem w stanie pomóc naszym lokalnym klubom w ich rozwoju.