Śląski ZPN

Skazany na piłkarskie dożywocie

27/06/2024 09:12

Paweł Skrzypek przenosi firmę ze Szwecji do Polski i myśli o powrocie na futbolowe podwórko nie tylko w roli ambasadora CKS-u Czeladź .


Wśród gości zaproszonych na galę z okazji jubileuszu 100-lecia CKS-u Czeladź Paweł Skrzypek był podejmowany w sposób wyjątkowy. Mieszkający na co dzień w Szwecji 52-letni były piłkarz III-ligowej wówczas drużyny w 1995 roku wypłynął z Czeladzi na ekstraklasowe boiska, na których w ciągu 11 lat kariery zanotował 230 występów oraz 10-krotnie wystąpił w reprezentacji Polski.

- CKS Czeladź to dla mnie klub, który był, jest i będzie bardzo ważnym kawałkiem mojego życia – stwierdził Paweł Skrzypek. – Przyszedłem do niego mając 15 lat i przez 9 sezonów zapisałem się w jego kronikach. Cieszę się, że tworzyłem jego historię, a teraz w nowe 100-lecie wszedłem z tytułem ambasadora tego klubu. Cieszę się też, że mój starszy brat Wojtek pół roku temu wrócił na stare śmieci jako trener, a jego syn Łukasz gra w tym zespole. To znaczy, że znowu Skrzypkami CKS stoi – chciałoby się powiedzieć. Ja z mojej strony mogę obiecać, że zrobię wszystko co będę mógł, żeby pomóc klubowi wspiąć się jak najwyżej w piłkarskiej hierarchii Zagłębia i Śląska, czyli żeby znowu grał przynajmniej w III lidze, bo to jest jego miejsce. Ten tytuł ambasadora traktuję bardzo poważnie, a to znaczy, że nie będę już tak jak do tej pory sporadycznie zaglądał do Czeladzi, ale postaram się być tu częściej. Tym bardziej, że planuję już powoli powrót do Polski więc na pewno będę w ściślejszym kontakcie z zarządem i zespołem.

Dla młodych piłkarzy z Czeladzi Paweł Skrzypek może być także inspiracją. Wszak tu nabierał doświadczenia przechodząc przez szczeble juniorskiej piłki i grając w seniorach, żeby niemal 30 lat temu przejść do Rakowa Częstochowa.

- To, że z Płomienia Jerzmanowice przyszedłem do CKS-u jest zasługą brata – dodał Paweł Skrzypek. – Wojtek znalazł się na liście życzeń trenerów czeladzkiego klubu, a ja dopiero zaczynałem swoją przygodę z piłką. Przyszedłem tutaj żeby się uczyć i ze zdolnego samouka, o którego pytała też Wisła Kraków, u boku brata wyrosłem na piłkarza. Część tych nagród, które otrzymałem na gali 100-lecia na pewno więc należy się Wojtkowi i wiem, że trzeba je „pokroić”. Tym bardziej, że z nim związane jest też jedno z przykrych wydarzeń, które jeszcze bardziej podkreśli rolę Wojtka w mojej karierze. Mieliśmy wypadek jadąc na trening i on wylądował z ciężkimi obrażeniami w szpitalu na parę miesięcy, a ja wyszedłem z tego zdarzenia praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu. W moim przypadku skończyło się stłuczeniem i rozcięciem kolana więc błyskawicznie wróciłem do treningu z jeszcze większą chęcią do ciężkiej pracy, której efektem kilka lat później był początek gry w ekstraklasie.

Od debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej, czyli od wygranego 1:0 meczu Rakowa Częstochowa z Olimpią Poznań 4 marca 1995 roku Paweł Skrzypek stał się filarem defensywy zespołu trenera Gotharda Kokotta. Pół roku później, czyli 5 sierpnia w spotkaniu ze Stomilem Olsztyn strzelił swojego pierwszego gola dla zespołu spod Jasnej Góry, trafieniem w 89. minucie ustalając wynik spotkania na 1:0. Później na najwyższym poziomie rozgrywkowym grał jeszcze w: Legii Warszawa, Pogoni Szczecin i Amice Wronki, w której 5 maja 2006 roku w przegranym 0:1 meczu z Legią na jej stadionie zakończył występy na boiskach ekstraklasy.

- Tych niezapomnianych chwil, które przeżyłem na boiskach było wiele, ale bez wątpienia najważniejsze były dla mnie występy z orzełkiem na piersi – zapewnił 10-krotny reprezentant Polski. – Szczególnie zapamiętałem końcówkę towarzyskiego spotkania z Brazylią (26 lutego 1997 roku). W miejscowości Goiania, na Estadio Serra Dourada, w obecności 50 tysięcy graliśmy z mistrzami świata, a w składzie gospodarzy aż roiło się od gwiazd z Ronaldo i Romairo w ataku. Pierwszy strzelił nam 2 gole, kolejne 2 dorzucił Giovanni i gdy wchodziłem na boisko zmieniając Adama Ledwonia na ostatnie 22 minuty było już 0:4. Udało mi się jednak dobrze wejść w mecz i najpierw dograłem piłkę Czarkowi Kucharskiemu, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, a 5 minut później wywalczyłem rzut karny i Marek Citko w ostatnich sekundach spotkania ustalił wynik na 4:2. Zebrałem wtedy bardzo pochlebne opinie w mediach i do dzisiaj można sobie fragmenty tego spotkania zobaczyć w internecie więc kibice „odgrzewają” te akcje i jestem z nimi kojarzony. Miło wspominam też mecz eliminacji mistrzostw świata na Stadionie Śląskim z wicemistrzami świata Włochami (2.04.1997 roku), bo trener Antoni Piechniczek tym razem ustawił mnie w wyjściowej jedenastce. Stanąłem twarzą w twarz z takimi gwiazdami jak Gianfranco Zola czy Christian Vieri, ale remis 0:0 to Włosi mogą uznać za korzystny wynik, bo mieliśmy kilka znakomitych okazji do strzelenia gola. Jeżeli młodzież sobie wygugluje te mecze to zobaczy jak nasza reprezentacja ze mną w składzie grała z najlepszymi na świecie. A starsi kibice, którzy oglądali te spotkania przypominają mi, że to były występy, w których potwierdziłem, że miałem talent i potrafiłem go wykorzystać na boisku. Szczególnie dumny ze mnie wtedy był już świętej pamięci tata, który jeździł na moje mecze i przeżywał każdy mój występ mobilizując mnie do jak najlepszej gry.

To wszystko jest już jednak historią, a Paweł Skrzypek myśli także o przyszłości przypominając jednocześnie, że próbował już swoich sił w roli trenera prowadząc Flotę Świnoujście i Victorię Przecław zanim wyjechał do Szwecji.

- Jestem już jedną nogą na powrót w Polsce – wyjaśnił Paweł Skrzypek. – Decyzja została podjęta i potrzebuję kilku miesięcy na sfinalizowanie planów. Rozmowy są prowadzone więc nie powiem jeszcze dokładnie gdzie zakotwiczę. Doświadczenie piłkarskie, bo to mam bogate oraz trenerskie, choć w tej roli zbyt dużo czasu nie przepracowałem, pozwalają mi odważnie popatrzeć w przyszłość. Może gdy pójdzie w eter, że Paweł Skrzypek wraca do kraju to ktoś sobie o mnie przypomni i padną propozycje. Na pewno jednak uruchomię tu firmę, którą prowadziłem w Szwecji, czyli w branży sufity akustyczne, bo na tym się znam i lubię to robić. A ile czasu poświęcę na piłkę nie potrafię w tej chwili powiedzieć, czy to będzie pół na pół, czy 80 na 20 procent. Na pewno jednak o piłce nie zapomnę, bo myślę, że jestem na nią skazany na dożywocie, a ponieważ zdrowie dopisuje więc jestem gotowy na piłkarskie wyzwania.