Śląski ZPN

Piłkarz, który został prezesem

13/08/2024 11:11

Seweryn Grodzki wprowadził Polonię Łaziska w drugie stulecie. Piłkarz, a jednocześnie Prezes klubu założonego w 1924 roku trafił do drużyny 21 lat temu i na pewno wtedy nie sądził, że niemal cały jego świat będzie w żółto-zielono-czarne barwy.


- Prezesem klubu zostałem w 2018 roku, bo nie było chętnych, żeby pracować społecznie, a ja postanowiłem, że pomogę i już trzecią kadencję stoję na czele zarządu – mówi Seweryn Grodzki. - Nie jestem łaziszczaninem. Urodziłem się w Wodzisławiu, a mieszkam w Rybniku. Od 2003 roku gram jednak w Polonii. Przyszedłem tu 21 lat temu z Odry Wodzisław i praktycznie nieprzerwanie jestem zawodnikiem tego klubu. Zaczynałem jako lewoskrzydłowy, ale z biegiem czasu zmierzałem pod swoją bramkę i teraz jestem obrońcą – stoperem. Myślę, że już przekroczyłem granicę 500 występów w naszym zespole, a najbardziej pamiętne były te spotkania, którymi pieczętowaliśmy awanse. W 2012 roku pierwszy raz weszliśmy do okręgówki. Mieliśmy wtedy fajną drużynę, który w klasie A strzeliła 110 bramek w 30 meczach. Wygrywaliśmy nawet po 9:0! Graliśmy wtedy dwa sezony w okręgówce, do której na kolejne dwa sezony wróciliśmy w 2015 roku, a w 2018 roku zameldowaliśmy się w niej znowu na dwa sezony. Zawodnikiem, który dla naszej drużyny jest piłkarzem szczególnym to na pewno znany z występów w ekstraklasie Tomek Sosna, który jeszcze do tej pory, choć już ma 54 lata, gdy jest potrzeba to wspiera nasz zespół. Podpisał kartę więc nadal możemy na niego liczyć. Takie szczególne dla mecze rozgrywaliśmy z MKS-em 32 Radziejów czy Naprzodem Rydułtowy, a w tym sezonie będzie ciekawie, bo klasa A Podokręgu Rybnik została podzielona na dwie grupy i praktycznie mamy w terminarzu same derby. Zapowiada się więc ekscytujący sezon.

Na kameralny stadion Polonii przychodzą wierni kibice, którzy dopingują swoją drużynę i życzą jej samych sukcesów, ale o zwycięstwa w minionym sezonie było bardzo trudno.

- W zespole gra 50 procent łaziszczan – dodaje Seweryn Grodzki. - Paweł Hojka jest w tym zespole od kilku klat pierwszym strzelcem i zdobywa ponad 20 bramek. Naszym kapitanem jest Dawid Kuźdub, który jest także członkiem zarządu. W nim rolę wiceprezesa pełni Adam Hojka, skarbnikiem jest Zdzisław Widenka, sekretarzem Adam Glenc, a członkami zarządu są także Mateusz Mężyk i Krystian Poloczek, którzy pomagają mi ciągnąć ten klubowy wózek. Jedni zajmują się papierami, inni dbają o boisko i można na nich liczyć.

Seweryn Grodzki doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że czas poświęcany klubowi i drużynie mógłby poświęcić rodzinie.

- Żona jest wyrozumiała – twierdzi Seweryn Grodzki. - Co prawda Ania jest z Rybnika i tam mieszkamy z naszymi córkami 7-letnią Hanią i 3-letnią Julką, a w dodatku nie są fankami piłki nożnej, ale wiedzą, że to jest moja pasja, którą godzę także ze sprawami zawodowymi. Jestem inżynierem budownictwa i pracuję jako inspektor nadzoru budowlanego w sieci stacji Moya. Tam jestem standardowo 5 dni w tygodniu, a po 8 godzinach w pracy przyjeżdżam na stadion w Łaziskach na trening czy zebranie zarządu. Staram się, żeby Polonia po prostu dalej grała, żeby była drużyna, bo to wcale nie jest łatwa sprawa. Marzyłem co prawda, żeby na ten jubileusz zbudować fajną drużynę, która powalczy o coś, ale z tego co wiedzę to zespół prowadzony przez Dawida Szymura czeka raczej gra w środku tabeli. Cieszę się natomiast, że udało się stworzyć drużynę młodzieżową. Reaktywowaliśmy ten zespół, bo zgłosili się miejscowi chłopcy z rocznika 2008 i młodsi. Na razie nie mamy dla nich trenera, a ich opiekunem z ramienia zarządu jest Adam Hojka.

Zbudowanie drużyny trampkarzy można więc uznać za największy sukces z okazji 100-lecia klubu, ale trzeba dodać, że jubileusz miał ciekawą i atrakcyjną oprawę.

- Ciesze się, bo to było prawdziwe święto Łazisk – zapewnia Seweryn Grodzki. - Dopisali i ludzie, i odznaczeni, i sponsorzy, władze polityczne i samorządowe. Nie ukrywam, że jeszcze w sobotę rano byłem w wielkim stresie, bo w ostatniej chwili pojawiły się problemy techniczne i występ zespołu, który był awizowany jako gwiazda wieczoru mógł się nie odbyć, ale udało się ściągnąć agregat ze Świętochłowic 80-kilowatowy, żebyśmy mogli ruszyć i ostatecznie moc była z nami. Dopisała też pogoda więc wszyscy bawili się bardzo dobrze. A dla mnie osobiście to był taki moment przełomowy, bo postanowiłem go zorganizować, pomóc wejść klubowi w nowy wiek. Moja kadencja kończy się za półtora roku i zobaczymy co życie pokaże. Nie ukrywam, że na tej mojej pracy społecznej cierpi trochę rodzina. Zobaczymy czy będą chętni, żeby tu działać i pomóc mi ciągnąć ten wózek do przodu. Jeżeli tak, to nie widzę problemu.