W spotkaniu z Łódzkim Związkiem Piłki Nożnej rozegranym w Ustroniu wychowanek Piasta Cieszyn, nadal na co dzień grający w swoim macierzystym klubie, zdobył dwie bramki otwierając i zamykając wynik potyczki.
- Zwycięstwo 3:0 nie przyszło łatwo, bo prawie godzinę musieliśmy grać w dziesiątkę – mówi Ireneusz Jeleń. – Ważne są jednak 3 punkty i zapewniony już po dwóch meczach awans do niedzielnego finału. Ten mecz był też o tyle inny od spotkania inauguracyjnego turniej Mistrzostw Polski Oldbojów, że w wczoraj w drużynie Kujawsko-Pomorskiego ZPN-u nie było znanych twarzy, czy kolegów sprzed lat, a w drużynie Łódzkiego Związku Piłki Nożnej był na przykład Rafał Grzelak, z którym graliśmy w reprezentacji. Liczyłem, że zobaczę się też z Patrykiem Rachwałem, z którym 20 lat temu graliśmy w Wiśle Płock, ale ostatecznie nie dojechał. Szkoda, bo dawno się nie widzieliśmy i na pewno byłoby co powspominać.
- Czy jest pan zadowolony ze swojego występu w tym spotkaniu?
- Dwa strzelone gole zawsze dają satysfakcję, choć powiem szczerze, że miałem jeszcze kilka okazji i mogłem skompletować hat-tricka. Ważne jednak, że się przełamałem, bo w pierwszym meczu w Cieszynie, czyli u siebie bramki nie zdobyłem. Powiedziałem po tym pierwszym golu Adrianowi Sikorze, że ja byłem wczoraj gościnny u siebie, a dzisiaj u niego w Ustroniu skorzystałem z jego gościnności. Wiedzieliśmy, że reprezentacja Łódzkiego ZPN-u jest na pewno silniejszym zespołem n iż Kujawsko-Pomorski, ale to my, że mamy w zespole jakość i nawet w dziesiątkę stwarzaliśmy bardzo dużo sytuacji. Mamy zespół, który jak na obrońcę tytułu przystało pokazuje się na swoim terenie z bardzo dobrej strony. Pokazaliśmy to już po dwóch meczach zapewniając sobie awans do finału. Trzeci mecz w grupie zagramy jednak tak samo poważnie jak dwa poprzednie, a w finale postarany się pokazać, że mistrzostwo zdobyte przed rokiem trafiło w godne ręce.