Na miesiąc przed 42. urodzinami piłkarz reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej popisał się akcją, która zachwyciła nawet reprezentantów Polski, a tych w drużynie obrońców mistrzowskiego tytułu nie brakuje.
- Bardzo miło i przyjemnie gra się z takimi zawodnikami – skromnie powiedział Łukasz Czaja. – Gdy się patrzy na ich statystyki dotyczące występów w reprezentacji Polski czy w ekstraklasie to robi wrażenie. Cieszę się, że mogłem się znaleźć w takim towarzystwie i dzielić z nimi szatnię.
- Jak się pan znalazł w reprezentacji oldbojów Śląskiego Związku Piłki Nożnej +42?
- Dopiero w tym roku „wiekowo” doszedłem do możliwości występów w reprezentacji +42, bo urodziłem się w 1982 roku. Dostałem powołania na trzy mecze „kontrolne” i po przejściu testów dostałem powołanie na mistrzostwa.
- Gdzie pan gra na co dzień?
- Jestem zawodnikiem ŁTS Łabędy, grającego w klasie okręgowej i najczęściej występuje na wahadle, albo lewej stronie pomocy. Takie zejście ze skrzydła do środka i uderzenie w okolice okienka to moje wyćwiczone zagranie. Jak jest okazja to próbuję i tym razem się powiodło. Zaraz po tym trafieniu koledzy z drużyny gratulowali mi i było to bardzo miłe. Fajnie. Postawię piwo za pierwszą bramkę na takim poziomie.
- W jakich klubach grał pan wcześniej?
- Zaczynałem w Carbo Gliwice, a później grałem w ŁTS-ie Łabędy, Przyszłości Ciochowice, Sokole Łany Wielkie, znowu w Przyszłości Ciochowice i wróciłem do ŁTS-u Łabędy. Najwyższy poziom, na którym grałem to „stara” III liga, czyli trzeci poziom rozgrywkowy, a najwięcej lat spędziłem w IV lidze. Miałem okazję zagrać przeciwko Jakubowi Błaszczykowskiemu w IV lidze, a z występów w III lidze w barwach Carbo najbardziej pamiętam mecz ze Śląskiem Wrocław na jego starym stadionie przy Oporowskiej.
- Czy przed niedzielnym finałem Mistrzostw Polski Oldbojów czuje pan dreszcz emocji?
- Większość chłopaków, z którymi gram w reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej już nie takie trofea zdobywała, ale dla mnie to będzie na pewno wyjątkowe wydarzenie. W towarzystwie ludzi, dla których to będzie po prostu jak każdy dzień w pracy, myślę, że będzie mi łatwiej i postaram się dać z siebie maksa.