- Jako młody chłopak urodzony i wychowany w Kromołowie, a przede wszystkim mieszkający blisko boiska, dosyć wcześnie zacząłem kopać piłkę i na całe życie związałem się z LKS Źródło - mówi Kazimierz Miśta. - W nim, w wieku 13 lat, czyli w 1967 roku zacząłem treningi w zespole juniorów, z których już jako 17-latek przeszedłem do drużyny seniorów, występujących w klasie A. Mam nawet do dzisiaj, wśród szczególnych pamiątek, gazetę z 1971 roku ze zdjęciem drużyny, w której jestem jednym z zawodników. Od tego momentu grałem w Źródle nieprzerwanie aż do 49 roku życia.
- Na jakiej pozycji pan występował?
- Zaczynałem jako lewy obrońca, później występowałem na środku pomocy, a na koniec kariery byłem stoperem, wykorzystując doświadczenie z tych wszystkich lat spędzonych na boisku. Z boiskiem pożegnałem się w 2002 roku. Graliśmy wtedy z rezerwami Ruchu Chorzów w okręgówce, która była najwyższą klasą, w której udało mi się zagrać. Do IV ligi wszedłem już natomiast jako prezes i jestem dumny z tego, że przez siedem lat graliśmy na tak wysokim szczeblu, rywalizując na przykład z GKS Katowice przy 8 tysiącach kibiców, zasiadających na trybunach stadionu przy Bukowej, czy z Rakowem Częstochowa, Szombierkami Bytom i Szczakowianką Jaworzno, a więc klubami, które w historii polskiej piłki zapisały się sukcesami i występami w ekstraklasie.
- Jak został pan prezesem?
- To się stało gdy byłem jeszcze zawodnikiem. Mój poprzednik Kazimierz Borowik też był bardzo długo prezesem Źródła, ale kiedy już czas i zdrowie mu nie pozwoliły kierować klubem, to przekazał pałeczkę. W ten sposób 22 lata temu stanąłem na czele klubu, w którym i z którym przeżyłem już ponad 50 lat! Dopóki zdrowie będzie mi dopisywać mam zamiar pełnić dalej funkcję.
- Czy rodzina też "utonęła" w Źródle?
- Żona, od kiedy tylko się poznaliśmy jeździła ze mną na każdy mecz i była zaangażowana w życie klubu, a gdy urodziły się nam dzieci to zajęła się nimi, dzięki czemu ja mogłem się poświęcić działalności w Źródle. Miałem nadzieję, że zagramy w nim razem z synem, który ma teraz 33 lata. Od najmłodszych lat woziłem Piotrka na treningi oraz mecze i był naprawdę zafascynowany piłką nożną. Jeszcze w wieku 14 lat był zawodnikiem naszego klubu, ale komputer odciągnął go od boiska, na tyle skutecznie, że został informatykiem. Skończył studia i pracuje w swoim zawodzie. Nadzieja, że moim śladem pójdzie wnuk też jest niewielka, bo syna córki również zafascynował komputer i szóstki na świadectwie połączone z trójką z wuefu wskazują, że na pewno sportowcem nie będzie.
- Wychował pan sobie następcę?
- Wiceprezes Mariusz Golenia jest radnym w Radzie Miasta Zawiercia i prężnie działa w samorządzie mieszkańców Kromołowa więc myślę, że rośnie mój godny następca.
- Kto wypłynął ze Źródła na głębokie piłkarskie wody?
- Najwyżej z naszych wychowanków zaszli Andrzej Kozłowski, który występował w I lidze w Rakowie Częstochowa i Bogdan Szatkowski, bo nasz obecny grający trener był w I-ligowym, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Mieliśmy też dobrze zapowiadającego się bramkarza Zbyszka Rogonia, który trafił do AKS Niwka, ale skończył na III lidze, bo talent nie poszedł w parze z pracą. A jak graliśmy w IV lidze to drużynę Źródła zasiliło kilku znanych zawodników. Między innymi przez pięć lat grał u nas dwukrotny mistrz Polski w barwach Górnika Zabrze Krzysiek Kołaczyk, dzisiejszy wiceprezes Rakowa. Byli także u nas bramkarze Grzegorz Harasiuk i Robert Stanek znani z gry w Zagłębiu Sosnowiec oraz Edward Ambrosiewicz, który w Szombierkach i Śląsku Wrocław zaliczył 100 występów w ekstraklasie. Od nas do GKS Katowice przeszedł też Szymon Kapias, który do ekstraklasy trafił jako zawodnik Zagłębia Lubin, a teraz, po zakończeniu piłkarskich wojaży jest w Przemszy Siewierz.
- Kto z dzisiejszych zawodników Źródła może iść ich śladem?
- Mamy dwie drużyny młodzieżowe, czyli juniorów młodszych i młodzików. Z tego juniorskiego zespołu dwaj zawodnicy z rocznika 2004 Maciek Słowik i Kamil Przybylski byli nawet na testowych treningach w Wolfsburgu, gdzie trener Damian Kot pojechał na tygodniowe warsztaty trenerskie. Mnie najbardziej cieszy jednak to, że w naszym klubie jest w sumie ponad 100 zawodników, wśród których pojawiają się coraz to młodsi. W ostatnich czasach jest bowiem duży napływ dzieci. Rodzice przywożą na treningi nawet 6-latków. Jak kiedyś przyjechałem na trening tych najmłodszych od 2005 w dół to na murawę "wysypało się" tyle dzieci, że w ogóle nie było widać trawy.
- Czy w Kromołowie tęsknicie za IV ligą?
- Pierwsza drużyna seniorów po rundzie jesiennej jest na 1 miejscu w sosnowieckiej klasie A więc cel jest jasny. Chcemy zająć jak najwyższe miejsce w tabeli. Nie mówimy o awansie, ale hasło "jak najwyższe miejsce w tabeli" jest chyba jasne. Natomiast chcemy coraz śmielej wprowadzać do pierwszego zespołu naszych wychowanków z zespołu juniorów. W 2017 roku pięciu zawodników, którzy ukończyli 15 rok życia grało już w klasie A. Są to: Bartosz Jastrząb, Alan Kołaczkiewicz, Igor Kolanko, Bartłomiej Rozlał i Dawid Trepka.
- Kto jest liderem zespołu?
- Ściągnęliśmy jesienią z Unii Ząbkowice Mateusza Skrzypka, który w 14 meczach strzelił 21 goli. 45-letni grający trener Bogdan Szadkowski, któremu 4 lat brakuje do mojego rekordu, też w tej drużynie się wyróżnia, bo zdobył 14 bramek. Również stoper Damian Kot zasłużył na pochwałę. Do tego dodam doświadczonego Łukasza Gibowicza, który sam przyszedł do nas z grającej w okręgówce Łazowianki oraz naszego wychowanka 22-letniego Bartosza Wacławika, który zaliczył kilkuletni pobyt w szkółce Gwarka Zabrze. Tych pięciu zawodników zostało wybranych do "jedenastki jesieni" Podokręgu Sosnowiec. A w plebiscycie Dziennika Zachodniego wygraliśmy w czterech kategoriach zdobywając w powiecie zawierciańskim miano: drużyny roku 2017, najlepszego zawodnika, bo został nim wybrany Mateusz Skrzypek, najlepszego trenera przez Bogdana Szadkowskiego i najlepszego trenera młodzieżowego przez Damiana Kota. Żegnaliśmy więc 2017 rok bardzo zadowoleni, a rok 2018 witamy z nadzieją, że uda się te sukcesy powtórzyć.
- Będą zmiany w kadrze pierwszej drużyny?
- Na pewno nikt nie odchodzi, a trener rozgląda się jeszcze za dwoma zawodnikami pomocnikiem i bramkarzem. Przede wszystkim szuka jednak bramkarza, bo zostaliśmy z jednym 45-letnim Grzegorzem Sokołowskim, który jest już nękany przez kontuzje. Mieliśmy w kadrze 15-latka Dawida Trepkę, który zadebiutował już wiosną i występował też z powodzeniem jesienią, ale okazało się że ma wadę serca. Została wykryta przypadkiem gdy podczas lekkoatletycznych zawodów szkolnych zasłabł podczas biegu upadł na twarz i potrzebna była operacja... nosa. Zanim do niej przystąpiono zrobiono badania i wykryto wadę serca. Można je wyleczyć wszczepiając implant, a operacja kosztuje 100 tysięcy złotych. Zorganizowaliśmy akcje i zebraliśmy tę kwotę więc za kilka dni wszystko powinno być dograne. Wierzę więc, że Dawid Trepka wróci do pełni zdrowia i do gry.
- Czy kromołowianie utożsamiają się z klubem?
- W naszym zespole występuje 98 procent kromołowian, a tylko dwóch zawodników jest spoza Zawiercia, więc na pewno jesteśmy klubem środowiskowym. Dostrzega to także prezydent naszego miasta Witold Grim, który hojnie wspiera wszystkie kluby sportowe, mające pomysł na wychowanie młodzieży. Na nasze mecze w klasie A przychodzi około 200 ludzi, co też świadczy o tym, że kromołowianie potrzebują piłki. Wszyscy wchodzą na mecz za darmo i kibicują, a w ubiegłorocznym spotkaniu na szczycie z CKS Czeladź naliczyłem nawet 300 ludzi. Pamiętam jednak mecze czwartej ligi, na które przychodziło po 1000 widzów i o takiej frekwencji marzymy z optymizmem spoglądając w przyszłość.