- Prezes Dariusz Mrowiec uznał, że podczas Walnego Zebrania Sprawozdawczego naszego podokręgu będzie dobra okazja podsumować ten mój okres działalności na „dwóch frontach” - mówi Sławomir Sołtysik. - Zaczęło się po wyborach w poprzedniej kadencji, bo w 2012 roku, padła propozycja żebym pełnił dwie funkcje czyli członka zarządu i trenera koordynatora.
- W jakiej roli będzie pan działał teraz?
- Po rezygnacji z funkcji trenera koordynatora, nie zrywam kontaktu z Wydziałem Szkolenia, bo jako członek zarządu będę się nim opiekował. Nie chcę tego nazywać przewodniczeniem Wydziałowi Szkolenia, bo raczej współgram z trenerami. Sam ich skierowałem do działania w podokręgu, tak jak Tomasza Fijaka, który przejął funkcję trenera koordynatora, a jest także w grupie trenerów Kadry Śląskiego Związku Piłki Nożnej rocznika 2006 oraz Sebastiana Klimka. Obaj pracują w Żywieckiej Akademii Piłki Nożnej i są świetnymi fachowcami. Wspólnie będziemy więc koordynować powołania do kadry podokręgu i promować zawodników, żeby mieli okazję trafić do reprezentacji Śląska, rywalizować w niej i pokazywać swoje umiejętności na tle rówieśników z całego województwa. A może będą w niej regularnie występować.
- Dlaczego zrezygnował pan z funkcji trenera koordynatora Podokręgu Żywiec?
- Nie tylko z niej.... Przez kilka lat byłem „człowiekiem orkiestrą”. Grając w LKS Bory Pietrzykowice pełniłem w nim funkcję prezesa i udało się nam awansować do okręgówki oraz stworzyć grupy młodzieżowe, od żaka w górę. Tak się nam to wszystko rozwinęło, że w zasadzie jesteśmy na Żywiecczyźnie wiodącym klubem jeżeli chodzi o szkolenie dzieci. Mamy sześć grup młodzieżowych plus zespół dziewcząt, występujący od obecnego sezonu w III lidze. Pod względem ilości drużyn uczestniczących w rozgrywkach nie ma drugiego takiego klubu w naszym regionie, bo nawet GKS Radziechowy-Wieprz, mający zespół seniorów w IV lidze, nie ma tylu drużyn. Do tych wszystkich obowiązków klubowych doszła, działalność w podokręgu i zajęcia trenera koordynatora oraz obowiązki zawodowe. Pracuję bowiem jako nauczyciel w szkole średniej w Żywcu i jako trener w Akademii Młodych Talentów w Żywcu oraz współpracuję z SMS Żywiecką Akademią Piłki Nożnej, opiekując się też najmłodszą grupą w Pietrzykowicach.
- Jak pan to wszystko pogodził?
- Doba stała się za krótka. Używałem tego powiedzenia w rozmowach ze znajomymi już chyba od kilkudziesięciu miesięcy żałując, że doba nie ma 36 godzin. A do tego dochodziło jeszcze życie rodzinne. Synowie akurat też są pasjonatami piłki nożnej. Kuba ma 14 lat i gra w piłkę w drużynie Żywieckiej Akademii Piłki Nożnej w trampkarzach rocznika 2004, a Mateusz ma 7 lat i zakwalifikował się do AMO w Katowicach, a w klubie jest moim podopiecznym. Żona na początku małżeństwa była przeciwna, ale teraz mogę powiedzieć, że... Bożena też zaczęła tym żyć. Wchłonęło ją to i nawet teraz nas wspiera. Na szczęście mieszkamy na miejscu, bo Żywiec jest dzielnicą Pietrzykowic (śmiech) więc można wszędzie dotrzeć na rowerze, ale mimo to organizm upomniał się. Musiałem wyhamować i z dystansem popatrzyć na siebie i na to wszystko co robiłem.
- I jakie podjął pan decyzje?
- Zrezygnowałem jeszcze z funkcji prezesa w Pietrzykowicach. Po prostu zaciągnąłem hamulec ręczny. Na szczęście i w klubie i w podokręgu są kontynuatorzy. W LKS Bory ster przejął, poprzednio prezes, a przy mnie wiceprezes Piotr Smyrdek, z którym wspólnie działaliśmy od dobrych kilkunastu lat. Pomagam mu już teraz tylko jako trener grupy młodzieżowej, ale służę też radą jak tylko ktoś się do mnie zgłasza.
- Jakie funkcje pan sobie zostawił?
- Dalej jestem zawodnikiem LKS Bory Pietrzykowice, prowadzę drużynę żaków w Pietrzykowicach i skrzatów w Żywieckiej Akademii Piłki Nożnej oraz jestem członkiem zarządu Podokręgu Żywiec. „tylko” tyle, ale po takim „wyhamowaniu” okazuje się, że i tak doba jest jeszcze za krótka.
- Na jakiej pozycji pan gra?
- Z racji wieku i doświadczenia gram na odpowiedzialnej pozycji stopera. Zaczynałem jako 15-latek w juniorach, a następnie od gry w C klasie, przeszedłem całą swoją piłkarską drogę, w jednym klubie, bo jestem zawodnikiem klubu z Pietrzykowic już ponad 20 lat. Dlatego najważniejszy był dla mnie sezon w okręgówce, a najistotniejszy był dla mnie pierwszy mecz na tym szczeblu z Góralem Żywiec. Na inaugurację rozgrywek, w pierwszej kolejce, gościliśmy zespół z klubu, w którym pełniłem rolę spikera i pracowałem z grupami młodzieżowymi więc znałem tam wszystkich z zawodnikami włącznie. Spotkaliśmy się na boisku, a w dodatku było to spotkanie... trenerów, bo chyba sześciu biegających po murawie zawodników, to byli jednocześnie koledzy szkoleniowcy. Goście wygrali 4:1, a ten wyjątkowy mecz, który w Pietrzykowicach zgromadził bardzo liczną widownię, miał świetną oprawę i na pewno przeszedł do historii klubu. Najlepszy sezon natomiast rozegrałem gdy sięgaliśmy po awans do okręgówki, bo w rozgrywkach 2015/2016 wystąpiłem we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty i czułem to, że walnie przyczyniłem się do wywalczonego mistrzostwa. Ale w tamtym mistrzowskim sezonie jednego szczególnego meczu nie było, bo nasza przewaga nad rywalami była bardzo duża i na kilka kolejek przed końcem mieliśmy już zapewniony sukces. Zwłaszcza w rundzie wiosennej zdominowaliśmy rozgrywki o czym świadczyła seria bodaj 7 zwycięskich meczów z rzędu bez straty gola, z czego jako stoper cieszyłem się szczególnie, przypisując sobie część tych zasług. A w sumie w rundzie wiosennej wygraliśmy 12 spotkań i 1 zremisowaliśmy i zameldowaliśmy się na mecie z 11-punktową przewagą nad wiceliderem.
- Zdobył pan jakąś pamiętną bramkę?
- Nie strzelałem zbyt wielu goli, a jak już trafiałem to w meczach, które raczej wygrywaliśmy wysoko. Nie pamiętam więc bramek, które miałyby wpływ na losy meczu. Zwykle byłem zawodnikiem defensywnym i nie miałem inklinacji ofensywnych. Ponieważ dość późno zacząłem treningi to umiejętności techniczne nie były najwyższe więc na boisku zostawiałem serce, dużo biegałem, a strzelanie goli zostawiałem innym.
- Jak ma pan cel na 2018?
- Cały czas przymierzam się do... zakończenia kariery piłkarskiej. Miałem taki plan już w minionym roku, ale przesunąłem termin na ten sezon.
- Nie myślał pan o tym, żeby pograć „chwilę” i zagrać w jednym zespole z... synem?
- Kuba nie jest zawodnikiem naszego klubu i raczej nie będzie w nim grał, bo mam nadzieję, że jego ścieżka kariery potoczy się tak, że wyląduje wyżej. Dlatego nie myślałem o tym, a w 2018 roku chciałbym po prostu udanie zakończyć sezon, w którym szansa na awans po ostatnich wynikach już się nam oddaliła. Ale przed nami jeszcze 9 spotkań, które chcemy wygrać. Zostałem zawodnikiem rezerwowym i jeżeli nie będzie takiej potrzeby, żebym grał to chętnie swoje miejsce w zespole przekażę młodszemu, a ja zawieszę buty na kołku. Do tej pory było jednak tak, że choć pojawiał się zawodnik lepszy i młodszy ode mnie to po ukończeniu wieku juniora i rozegraniu jednego sezonu w pierwszym zespole wyjeżdżał za granicę, albo podejmował pracę i zakładał rodzinę, zostawiając grę w piłkę. Dla mnie natomiast piłka była priorytetem i zawsze byłem gotowy poświęcić wszystko żeby się stawić na meczu. Czasem może za dużo.
- Wyobraża pan sobie życie bez gry w piłkę?
- Zacząłem karierę oldboja i mam już za sobą debiut w reprezentacji Żywiecczyzny w Memoriale Józefa Ciszewskiego w Bielsku-Białej oraz nastawiam się na to, żeby przejść na amatorskie granie. Czuję, że organizm ma już problemy z wytrzymaniem obciążeń treningowych, bo nasz klub składa się z ambitnych zawodników. Wszyscy grają co prawda amatorsko, ale traktują piłkę jako pasję i mamy za cel powrót do okręgówki, z której spadliśmy pechowo. Zabrakło nam 1 punkty żeby się utrzymać i każdy z obserwatorów śledzących te rozgrywki podkreślał, że zasłużyliśmy na utrzymanie zarówno grą jak i organizacją klubu. Wizyty na boisku w Pietrzykowicach zawsze były miło wspominane.
- Jakie wspomnienia wiążą się z działalnością trenera koordynatora w Podokręgu Żywiec?
- Zaszczytem była funkcja trenera Reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej rocznika 2003, bo prowadząc ją razem z Krzyśkiem Błońskim, sięgnęliśmy po mistrzostwo Polski w 2016 roku, wygrywając finałowy turniej w Wieliczce. Propozycja Jana Benigiera, który zaproponował mi tę rolę była dla mnie wielkim wyróżnieniem, a praca z takimi zawodnikami jak Musiałowski, Gajda, Baranowicz i wielu innych chłopców to była przyjemność. Śledzę jak się rozwijają i z radością wracam do tego okresu pamięcią. A w podokręgu sukcesem jest robiony z roku na rok krok naprzód. Uczyłem się roli koordynatora od rocznika 2000 i co roku jeździliśmy z naszą kadrą na turnieje stopniowo poprawiając rezultaty. W minionym sezonie byliśmy z kadrą rocznika 2006 na turnieju w Bielsku-Białej i w gronie 6 podokręgów zajęliśmy 2 miejsce, będąc drużyną dominującą w meczach. Tylko z rywalami z Katowic stoczyliśmy wyrównany bój zakończony remisem i to uważam, za zwieńczenie tych 6 lat.