Wszystko zaczęło się od przeprowadzki zespołu Czarnych Bielsko-Biała, który przejmując licencję i zawodników, wycofującego się z rozgrywek w klasie B Samarytanina Bielsko-Biała, zakotwiczył w 2003 roku na jaworzańskim boisku. Od 2005 roku już oficjalnie Czarni w swoim adresie wpisują Jaworze, a kolejny moment przełomowy nastąpił w 2016 roku. Wtedy to w szyldzie pojawił się napis Gminny Klub Sportowy i od tego momentu Czarni są wizytówką gminy.
- To 15 lat mocno wpisało się w moje życie – mówi prezes Rafał Stronczyński. – Przyszedłem do rozpoczynającego grę w Jaworzu zespołu Czarnych Bielsko-Biała jako 20-letni zawodnik z mojego macierzystego klubu LKS Drzewiarz Jasienica i można powiedzieć, że za miedzą znalazłem swoje miejsce. Jako zawodnik, bo już od 2006 roku, zacząłem działać w zarządzie, a w momencie gdy prezes Marcin Zubek z powodów zdrowotnych poprosił, żebym go zastąpił, zostałem pełniącym obowiązki prezesa. Pół roku później były już oficjalne wybory i od tej pory, trzeci rok, stoję na czele zarządu.
- Jaki postawił pan sobie cel?
- Jako prezes postawiłem sobie za cel zbudowanie zespołu na klasę okręgową, bo w pierwszym sezonie, w którym awansowaliśmy z klasy A, czyli w rozgrywkach 2014/2015, gdy byłem jeszcze wiceprezesem, graliśmy w okręgówce tylko rok. Dlatego po spadku działaliśmy spokojnie. Przez dwa lata występowaliśmy w klasie A, ale po awansie, który w 2017 roku wywalczyliśmy z 14-punktową przewaga i bilansem bramkowym 105:19, weszliśmy już do okręgówki w pełni gotowi do gry na tym szczeblu, czego potwierdzeniem było 9 miejsce w poprzednim sezonie. Cieszymy się, że mamy zespół zbudowany na zawodnikach z tego regionu, czyli w większości z Jaworza oraz z Bier, Wapienicy, Rudzicy i Jasienicy.
- Jak pracujecie z młodzieżą?
- To jest nasze najważniejsze zadanie. Chciałbym żeby nasi juniorzy grali na najwyższym poziomie podbeskidzkiej piłki. Posiadamy też zespoły trampkarzy, młodzików, skrzatów, czyli w sumie mamy osiem grup, w których trenuje około 150 dzieci, zarejestrowanych w Ekstranecie. Mamy 11 trenerów zaczynając od Tomasza Duleby, który prowadzi pierwszy zespół, poprzez Daniela Lecha trenera juniorów i młodzików, Kamila Sekułę trenera trampkarzy, Daniela Bąka trenera orlików, po Arkadiusza Lanca i Mariusza Wacławskiego pracującego ze skrzatami. Ja też jeszcze w poprzednim sezonie, grając w zespole rezerw, byłem jednocześnie w sztabie szkoleniowym naszego klubu, ale z powodu coraz większej ilości obowiązków związanych z działalnością w klubie musiałem zrezygnować. Uważam, że młodzież to przyszłość naszego klubu. Na niej chcemy opierać zespół seniorów, cieszących się z gry w klasie okręgowej i dający radość kibicom. Taka symboliczna zmiana warty nastąpiła już na przykład w bramce, gdzie naszego wiceprezesa 35-letniego Szymona Korzusa zastąpił 17-letni Paweł Duraj i z nim w bramce, jako jedyni, pokonaliśmy w poprzednim sezonie kroczący po mistrzostwo MRKS Czechowice-Dziedzice. (obecnie Paweł Duraj leczy kontuzję, po wypadku... rowerowym - przypisek red.)
- Myślicie o IV lidze?
- Nie zakładamy kolejnych awansów, bo budżet nam na to nie pozwala. Gramy na obiekcie gminnym, użyczanym nam przez wójt gminy Radosława Ostałkiewicza i radę gminy. Za symboliczne kwoty wynajmujemy budynek i boisko, utrzymywane przez gminę, a pielęgnowane przez specjalistyczną firmę zatrudnioną do prac na boisku. Dzięki temu możemy jako gospodarze chwalić się nim oraz cieszyć, że mamy bardzo dobre warunki do uprawiania sportu.
- Do zespołu dołączył znany z występów na boiskach ekstraklasy Mariusz Sacha, zastępując najlepszego strzelca drużyny Adama Waliczka, który przeszedł do III-ligowego Rekord Bielsko-Biała. A kto jest piłkarską wizytówką klubu?
- Adam Waliczek to wyjątkowy zawodnik. Znam go od dawna, bo od czasów gdy jako dziecko zaczynał grać w Drzewiarzu Jasienica. Zawsze wkładał w grę całe serce. Ale najbardziej cieszy mnie to, że mamy zespół, który jest jednością. Wychowanek Michał Sztykiel to prawdziwy kapitan, który grał w tym klubie jeszcze w tych najtrudniejszych chwilach, kiedy nie było bieżącej wody w klubie, a przebieraliśmy się w strażnicy, w drewnianych barakach. Zdarzało się nawet, że nogi zapadały się w przegnitej już podłodze. Ale od kiedy wójtem został Radosław Ostałkiewicz wszystko się zmieniło na lepsze. Śmiało możemy powiedzieć, że bez życzliwości wójta i wsparcia gminy nie byłoby naszych sukcesów.
- Który mecz najbardziej zapadł panu w pamięci?
- Jako zawodnikowi szczególnie przeżywałem mecze z Drzewiarzem Jasienica, który był wtedy czołowym zespołem klasy A. Przegraliśmy, ale koledzy mówili, że to były moje bardzo dobre występy. Natomiast jako prezes pamiętam mecz z GLKS Wilkowice z ostatniej kolejki sezonu 2015/2016. Rywal zajmował drugie miejsce w tabeli tracąc do nas 2 punkty. Przegraliśmy 1:2 na naszym boisku i nie weszliśmy do okręgówki. Ale ta porażka mnie nie załamała, bo… przeczuwałem ją. Nie był to jeszcze nasz moment, bo wtedy drużyna nie była gotowa na grę w okręgówce. Rok później byliśmy już gotowi i po remisie z Pionierem Pisarzowice trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek mogliśmy świętować zasłużony sukces.
- Kto panu najbardziej pomaga w prowadzeniu klubu?
- W zarządzie jest dziewięć osób. Każdy robi tyle na ile czas pozwala, bo pracujemy społecznie. Wiceprezesami są Artur Mazur i Szymon Korzus, a członkowie zarządu to: Kinga Ekiert, Tomasz Gwóźdź, Agnieszka Nieborak, Artur Podolski i Andrzej Hutyra oraz były prezes klubu Marcin Ząbek. Trzeba też wymienić Mariusza Sznajdrowicza, który odszedł z zarządu z powodów osobistych, ale bardzo przyczynił się do rozbudowy klubu. Większość jest z Jaworza, ale są także bielszczanie oddani naszemu klubowi od wielu lat.
- Znajduje pan czasu na życie osobiste?
- Tak. Moja dziewczyna nie ma nic przeciwko temu, że poświęcam się klubowi. Zresztą Alicja wspiera mnie. Od razu jak się poznaliśmy wyjaśniłem jej, że piłka nożna jest moją pasją. Zaakceptowała to i mogę działać.