- Rok temu na sesji Rady Miasta zostałem wyróżniony przyznaniem medalu "Zasłużonego dla Miasta Sosnowca" - mówi Leszek Baczyński, urodzony 13 kwietnia 1955 roku. - Później na meczu na Stadionie Ludowym była okazja, żeby władze miejskie pogratulowały mi tego tytułu, w którym największy udział ma przecież... Zagłębie, bo jemu podporządkowałem niemal całe moje życie. Niemal, bo zaczynałem przecież grę w piłkę w Górniku Sosnowiec, ale później byłem zawodnikiem, trenerem, dyrektorem klubu, prezesem, czyli najogólniej mówiąc "człowiekiem Zagłębia" już 44 lata. Jako zawodnik miałem pecha, bo przez dwuletni okres treningów z pierwszym zespołem, choć grałem w sparingach i byłem do dyspozycji trenerów, wystąpiłem tylko w 3 spotkaniach Pucharu Ligi. A w 1979 roku doznałem kontuzji, która wyeliminowała mnie z gry. Jako trener przejąłem rezerwy Zagłębia w 1984 roku i w tym samym roku zostałem też asystentem trenera ekstraklasowego zespołu. Pierwszy raz poprowadziłem zespół samodzielnie w 1990 roku w ekstraklasie, a w 1995 roku jako prezes wskrzesiłem Zagłębie, którego byłem później dyrektorem sportowym i ponownie prezesem, aż do 2013 roku kiedy to po przekazaniu władzy w klubie Marcinowi Jaroszyńskiemu, zostałem Honorowym Prezesem Zagłębia.
Obecnie 62-letni Leszek Baczyński, choć już na emeryturze, nadal jest aktywny. Roli Honorowego Prezesa Zagłębia wcale nie traktuje jako "odcinanie kuponów". Żyje problemami klubu tak samo jak wtedy kiedy w roli prezesa po rozwiązaniu GKS Zagłębie uratował klub i pod szyldem STS Zagłębie, zaczynając od klasy okręgowej, zbudował solidny fundament. Stojące na nim Zagłębie, mimo kilku zakrętów, znowu należy do czołówki polskich klubów. Jest na każdym meczu sosnowieckiej drużyny. Współpracuje z zarządem. Organizuje spotkania zagłębiowskich oldbojów. Działa w Klubie Wybitnego Piłkarza Śląska. A symboliczny klucz, który otrzymał od władz miejskich, traktuje jako zobowiązanie do otwierania wszystkich drzwi dla swojego klubu.
- Wierzę, że będę miał znowu okazję świętować awans do ekstraklasy i to będzie dla mnie największa nagroda - dodaje Leszek Baczyński. - W poprzednim sezonie byliśmy blisko, ale po 9 kolejkach byliśmy na pierwszym miejscu w tabeli, ale trener Jacek Magiera odszedł z naszej drużyny żeby poprowadzić Legią. Oczywiście rozumiem szkoleniowca, który mając w perspektywie prowadzenie drużyny w Lidze Mistrzów i w ekstraklasie pożegnał się z nami. Nie zmienia to jednak faktu, że zostawił nas w trudnej sytuacji. Przyszła pierwsza porażka, a po niej kolejne straty punktów. Do tego doszły zmiany na stanowisku trenera i na koniec rozgrywek okazało się, że zabrakło nam jednego punktu do awansu. Dlatego działam i czekam dalej.