Górny Śląsk jest przestrzenią środkowoeuropejskiego pogranicza z wszelakimi tego konsekwencjami. Polifoniczna kultura, wielonarodowościowa, wielojęzyczna i wielowyznaniowa społeczność oraz często boleśniej złożone kwestie tożsamościowe, dramatyczna historia stanowią rzeczywistość tej ziemi i codzienność jej mieszkańców. To dziedzictwo…, tyleż piękne, co trudne. Polacy, Niemcy, Czesi, Żydzi, i ci którzy najchętniej nazywają siebie po prostu Ślązakami. Wszyscy są tu u siebie… To mieszkańcy ziemi urodzajnej, gościnnej, ale i umęczonej. Są ludźmi o wielkich sercach, niezłomnym harcie ducha, ogromnej pracowitości i wrażliwości. Rzecz jasna mają swoje wady, przywary, kompleksy, uprzedzenia…
Ich świat jest miejscem, w którym losy zwyczajnych ludzi, mieszkających tu „od zawsze” i tych, którzy przybywali za chlebem (czasem wbrew sobie przesiedlani bywali z odległych lokalnych ojczyzn…), uwikłane były w wielką historię Polski, Niemiec, Europy... Historia ta wywoływała niejednokrotnie dramaty i we wszystkich (właśnie tak, we wszystkich) sferach życia, nakazywała czujność. Bywała przestrzenią pozbawioną bezpieczeństwa i pewności, także w sporcie i tym samym, co oczywiste w tak na tej ziemi ukochanej piłce nożnej. Czyż historia wielu piłkarzy, na ten przykład braci Malików, z których jeden – Leonard – grał w reprezentacji Polski a drugi, Richard, Niemiec nie streszcza specyfiki i fenomenu tego miejsca, które trzeba zrozumieć, zanim wyciągać się zacznie pochopne i krzywdzące dla jego mieszkańców wnioski.
Gdy po II wojnie światowej reaktywowano PZPN (czerwiec 1945 roku) myślano o odbudowie polskiej ligi oraz – co kluczowe – narodowej reprezentacji. Pośród niełatwych do zmierzenia trudności tego okresu (na przykład całkowite zniszczenie Warszawy, które wymusiło niejako odtworzenie centrali piłkarskiej w Krakowie) znajdywały się prawdziwie drapieżne, złowrogie… Otóż władze komunistyczne wszystkim – a zatem i działaczom sportowym i piłkarzom – patrzyły nie tylko na ręce, ale wnikliwie zaglądały w biografie, depcząc nie tylko po piętach, ale i sumieniach. W zawierusze wojennej wielu działaczy znalazło się na Zachodzie. Teraz nie wiedzieli, czy wracać do kraju, czy rozpoczynać nowe życie tam, gdzie zastał ich koniec wojny. Ci jednak, którzy zdecydowali powrócić, nierzadko spotykali się z bezpardonową niechęcią i niesprawiedliwością.
Wielu utalentowanych piłkarzy śląskich przedwojennych klubów nie mogło zagrać w odradzającej się narodowej jedenastce w związku z podjęciem przez nich (mniejsza o to czy samodzielnej czy wymuszonej) decyzji o udziale w niemieckich rozgrywkach piłkarskich lub ze względu na ich (lub ich rodzin) przeszłość wojskową. Bodaj najbardziej spektakularnym przykładem ilustrującym te dramatyczne losy przez lata wykluczanych z kart polskiego sportu jest postać Ernesta Wilimowskiego, którego wybory życiowe (a może po prostu losy) do dziś wzbudzają namiętności i kontrowersje. Jednak takich życiorysów jest więcej. Chcemy zatem w rozpoczynamy tym krótkim wprowadzeniem cyklu przypomnieć sylwetki tych śląskich piłkarzy, których moglibyśmy, zachowując wszystkie proporcje, nazwać piłkarzami wyklętymi.
Autor: Jacek Kurek