Piłkarska ścieżka urodzonego 26 stycznia 1996 roku Tomasza Loski ma sporo zakrętów. - Jeszcze trzy lata temu grałem w klasie C, a dzisiaj jestem w ekstraklasie - mówi bramkarz Górnika Zabrze. - Pochodzę z Przyszowic, ale mieszkam na granicy z Paniówkami i tam chodziłem do szkoły oraz w wieku 8 lat zacząłem trenować w klubie o nazwie Tempo. Podczas turnieju szkolnego zauważył mnie jednak trener z Piasta Gliwice i zaprosił na trening, po którym na rok zostałem zawodnikiem gliwickiego klubu i dojeżdżałem. Nie dało się jednak tego pogodzić z nauką więc trafiłem do pobliskiego Gwarka Ornontowice. Tu już jako 16-latek zadebiutowałem w seniorach zaczynając od porażki 0:5 z rezerwami Podbeskidzia. Pamiętam ten IV-ligowy mecz doskonale, bo Adrian Sikora strzelił mi trzy gole.
Wyróżniający się wzrostem junior młodszy trafił latem 2012 roku do GKS Tychy, ale nie zagrał w I lidze i po sezonie wrócił do Gwarka Ornontowice, w którym odesłany został do rezerw, występujących w najniższej klasie rozgrywkowej.
- Płakałem na widok boisk, na których przyszło nam wtedy grać, ale zaciskałem zęby i stawałem między słupkami i czekałem na uśmiech losu - wspomina Tomasz Loska. - Na szczęście zimą pojawiła się oferta Górnika Zabrze. To było jak sen. Mój ulubiony klub, na którego mecze jeździłem od dziecka, bo zabierał mnie ze sobą sąsiad Marcin Związek, który maluje linie na boisku, chciał mnie mieć u siebie. Trener Jerzy Machnik zobaczył we mnie bramkarski talent, a świętej pamięci dyrektor Krzysztof Maj negocjował transfer. Kosztowałem podobno 25 tysięcy złotych. Przeszedłem do legendarnego klubu, do którego mam 8 kilometrów z rodzinnego domu, ale do pierwszej drużyny było jeszcze bardzo daleko. Wiosną 2014 roku zadebiutowałem w III-ligowych rezerwach na dzień dobry przegrywając z rezerwami Podbeskidzia. Tym razem przegraliśmy 0:2, a moim katem okazał się Dariusz Kołodziej. Następne pół roku spędziłem w II-ligowym Nadwiślanie Góra, zaczynając od pucharowej porażki 0:3 z ekstraklasowym Zagłębiem Lubin. Zagrałem jednak w 13 meczach na szczeblu centralnym i zrobiłem krok do przodu. Wiosną znowu byłem jednak w rezerwach Górnika i większość meczów przesiedziałem na ławce i dlatego przed tym sezonem chciałem odejść z Zabrza, żeby bronić. Pojechałem na testy do Chojnic, ale nie dogadaliśmy się i ostatecznie trafiłem do Rakowa.
Pod Jasną Górą Tomasz Loska tak naprawdę wyrósł na bramkarza. W rundzie jesiennej w 2016 roku wystąpił w 19 meczach II ligi, z których 11 częstochowianie wygrali, a 8 zremisowali i zostali mistrzami półmetka.
- Zostałem do Rakowa wypożyczony na rok z opcją powrotu po rundzie jesiennej - wyjaśnia Tomasz Loska. - Podobno częstochowskim skautom wpadłem w oko w meczu... przegranym przez Nadwiślan w Częstochowie 0:6. Po 19 występach czułem się w częstochowskim klubie znakomicie więc kiedy Górnik się o mnie upomniał w połowie sezonu miałem wątpliwości. Trener bramkarzy Marek Matuszek i pierwszy szkoleniowiec zabrzan Marcin Brosz niczego mi nie obiecywali, ale widząc jak pracuję zimą postawili na mnie. I nie dlatego, że jestem młodzieżowcem, bo co prawda w pierwszym meczu z GKS Tychy wyszedłem na boisko jako jedyny 21-latek, ale w następnym meczu było nas już czterech młodzieżowców, a ja dalej broniłem. Nie było więc dla mnie taryfy ulgowej z racji wieku. Czułem, że wychodzę na boisko jako bramkarz, który wygrał rywalizację o miejsce w składzie. Konkurencję miałem mocną, bo byli w kadrze Wojtek Pawłowski, Mateusz Kuchta i najbardziej doświadczony Grzegorz Kasprzik, ale to na mnie postawił trener Marcin Brosz i zrobiłem wszystko co mogłem, żeby nie żałował. Do dobrej gry dopingowała mnie też moja dziewczyna Małgosia, która jest moim wiernym kibicem i wsparciem. Dzięki niej odpuszczam głupoty, które młodego chłopaka mogą odciągnąć od piłki.
Marzenia się spełniły Tomasz Loska awansował z Górnikiem do ekstraklasy, a w niej spisuje się tak dobrze, że został powołany do reprezentacji do lat 21.
- Zawsze powtarzałem, że miejsce 14-krotnego mistrza Polski jest w ekstraklasie i to jak najwyżej w tabeli - uważa Tomasz Loska. - Dlatego będę robił swoje na każdym treningu i we wszystkich meczach ligowych, w których postawi na mnie w klubie Marcin Brosz, a jeżeli trener młodzieżówki Czesław Michniewicz do mi szansę to postaram się pokazać, że na polskich boiskach także są dobrzy bramkarze. Na razie cieszę się z tego, że moje dziecięce marzenia się spełniają. Gram w Górniku Zabrze i dostaję powołania do reprezentacji młodzieżowej. Marzeń mam jednak jeszcze sporo. Zawsze podziwiałem zespoły grające w lidze niemieckiej oraz chciałem być jak Gianluigi Buffon, mój osobisty wzór bramkarza i człowieka. Przede mną więc jeszcze sporo wyzwań...