Syn znanego na Śląsku działacza piłkarskiego i byłego posła, został przez trenera Dariusza Dźwigałę powołamy także na boje o awans, o który Orlęta walczyć będą: 4 października w Gliwicach z Irlandią Północną, 7 października na Stadionie Śląskim z Białorusią i 10 września w Zabrzu z Niemcami.
- Czekałeś na powołanie?
- Nauczyłem się przez to swoje krótkie piłkarskie życie, że nie ma sensu na nic czekać. Koncentruję się na najbliższym treningu, na najbliższym meczu, bo od nich zależy to wszystko co będzie później.
- Jak się dowiedziałeś, że jesteś na liście powołanych na turniej kwalifikacyjny?
- Kierownik Lecha przed poniedziałkowym treningiem powiedział mi, że razem z Kubą Moderem i Tymkiem Puchaczem jesteśmy w kadrze i tyle.
- Jak to "i tyle". Nie pomyślałeś sobie, że przed Tobą powrót na Stadion Śląski?
- Na pewno dla mnie Stadion Śląski ma wyjątkowe znaczenie. Tu trenowałem razem z Kamilem Grabarą, który jest już bramkarzem w FC Liverpool. Tu grałem swoje dziecięce mecze, bo czasem puszczano nas na główną płytę. Ale na wyremontowanym Stadionie Śląskim jeszcze nie byłem. Oglądałem go tylko z zewnątrz, kiedy przejeżdżałem obok jadąc do domu, bo mieszkam niedaleko.
- Jak się zaczęła Twoja piłkarska kariera?
- Zaczynałem biegać za piłką w Górniku Zabrze, gdy tata był tam dyrektorem sportowym. Miałem wtedy trzy latka i częściej siedziałem na piłce patrząc jak inne dzieci trenują, ale Jerzy Machnik zaczął mnie zachęcać do zajęć i zostałem bramkarzem. Od najmłodszych lat zawsze broniłem. Ale pierwszym klubem, w którym zacząłem już oficjalnie trenować był Ruch, bo jego stadion jest najbliżej naszego domu. Dopiero później pojawił się Stadion Śląski, z którego znowu wróciłem do Ruchu i derby zawsze były czymś wyjątkowym. Z przyjemnością więc na niego wrócę. Moimi trenerami byli wtedy Henryk Pietrek, Marek Pietrek i Piotr Lech.
- Kiedy był ten pierwszy sygnał, że możesz zostać prawdziwym bramkarzem?
- Gdy razem z Kamilem Grabarą grałem w reprezentacji Śląskiego Związku Piłki Nożnej U14 w drużynie prowadzonej przez Henryka Papieroka i Seweryna Siemianowskiego w Zielonej Górze zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Polski Kadr Wojewódzkich. To wtedy szef skautów Lecha Poznań Tadeusz Jaros wpisał mnie do swojego notesu, a po rozmowach ze mną i tatą przyszło zaproszenie na testy, po których trener Andrzej Dawidziuk uznał, że się nadaję. Testy były we wrześniu więc poczekaliśmy do zakończenia okresu szkolnego i zimą, na początku 2014 roku, nastąpiła przeprowadzka do Akademii Piłkarskiej Lecha.
- Miałeś mecze, do których najchętniej wracasz pamięcią?
- Finały Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych w Zielonej Górze w 2015 roku zakończyły się zdobyciem złotego medalu, a mnie przyznano tytuł najlepszego bramkarza. Przyjechaliśmy do Nowego Sącza i zdobyliśmy Mistrzostwo Polski Kadr Wojewódzkich, a ja nie puściłem ani jednej bramki. Jako 16-latek zadebiutowałem w III lidze i w poprzednim sezonie regularnie grając w rezerwach Lecha, zdobywałem doświadczenie. Szczególnie wyjazdowy mecz ze Świtem Skolwin na początku poprzedniego sezonu był udany w moim wykonaniu, bo choć rywale mieli przewagę wygraliśmy 1:0.
- Jak daleko masz do występów w ekstraklasie?
- Na razie ekstraklasę oglądam z ławki rezerwowych. Mam już na koncie siedem "odsiadek" i wszystkie z punktami. Koledzy z zespołu śmieją się, że choć mam 191 centymetrów wzrostu jestem ich "małym talizmanem". Trener Jan Urban jako pierwszy zabrał mnie na mecz ze Śląskiem Wrocław i to było dla mnie wielkie wyróżnienie oraz mobilizacja. Z radością usiadłem też na ławce w Chorzowie, gdzie Lech wygrał z Ruchem 5:0. Ale w Lechu są na razie Jasmin Burić i Matusz Putnocky, od których mogę się wiele nauczyć, więc na każdy trening wychodzę jak na ciekawą lekcję.
- Jakie są Twoje piłkarskie marzenia?
- Gdy byłem dzieckiem nad łóżkiem miałem plakat Ronaldinho, bo zawsze kibicowałem Barcelonie. Teraz moim wzorem jest Manuel Neuer, a obok Barcelony stawiam Manchester City, który gra... po hiszpańsku. Ale pierwszy krok chcę zrobić broniąc w Lechu. Na razie mogę się pochwalić, że w meczu sparingowym obroniłem karnego Marcinowi Robakowi, co nie udało się w ekstraklasie nikomu od czterech lat. Marcin śmiał się, że zepsułem mu średnią, a ja byłem dumny. Karne są moją mocną stroną, ale w turnieju kwalifikacyjnym Mistrzostw Europy U19 nie ma systemu pucharowego więc potrzebne będą także inne atuty, żeby wygrać rywalizację o miejsce w bramce. Postaram się pokazać z najlepszej strony i mam nadzieję, że będę potrzebny reprezentacji Polski. Na razie mam w niej cztery występy. Wygraliśmy: z Finlandią 2:0, z Francją 2:0, z Węgrami 2:1 z Kazachstanem 1:0. Mam nadzieję, że 10 października będę się mógł pochwalić siedmioma zwycięstwami.