Śląska Piłka - Kopalnia Talentów

Seniorzy

Kazimierz Sachnitowski dowodzi tyskimi wicemistrzami

7/08/2017 21:48

Kazimierz Szachnitowski znalazł się znowu w centrum uwagi. Piłkarz, który 41 lat temu cieszył się z wicemistrzostwa Polski w barwach GKS Tychy i grał w europejskich pucharach z 1.FC Koeln, został w sobotę w przerwie meczu GKS Tychy – Stal Mielec został wyróżniony medalem za wybitne osiągnięcia w rozwoju piłki nożnej.


- Cieszę się, że po tych wszystkich latach gry, trenowania i pracy działacza, bo 25 lat byłem związany z Podokręgiem Tychy jako koordynator, zostałem doceniony - powiedział Kazimierz Szachnitowski, nazywany żywą legendą GKS Tychy.

- Ilu jest jeszcze zawodników, którzy 41 lat temu zdobyli wicemistrzostwo Polski w barwach GKS Tychy?

- Na mecze przychodzi nas dziesięciu. Bramkarze Anioł i Cebrat. Oraz od obrony do ataku Brzozowski, Piechaczek, Janikowski, Kubica, Rasek, Olsza, Tuszyński i Szachnitowski. Poza granicami kraju są jeszcze Czarnynoga i Trójca, którzy mieszkają w Niemczech. Czarnynoga ponoć wybudował się w Bojszowach i lada dzień, jak tylko przejdzie na emeryturę, to wróci w rodzinne strony. Natomiast Trójca ma problemy zdrowotne i nie wiem kiedy będziemy się mogli znowu spotkać.

- Czy można pana nazwać nieformalnym przywódcą tej grupy?

- Myślę, że tak. Co prawda w wicemistrzowskim sezonie naszym kapitanem był Marian Piechaczek, ale ja jestem bardziej związany z miastem i klubem dlatego dowodzę. Jestem na każdym meczu GKS Tychy na swoim stadionie. Nie opuściłem jeszcze żadnego meczu i w dyskusjach z kierownictwem klubu przekonałem prezesa, żeby tę wicemistrzowską grupę potraktować wyjątkowo – jako VIP-ów. Udało się, ale muszę też powiedzieć, że ostatnio serce trochę bolało gdy patrzyliśmy na grę naszych następców. Chciałbym dożyć czasów, w których w Tychach znowu będzie ekstraklasa, ale w ostatnich sezonach za dużo okazji do radości raczej nie było.

- A w tym sezonie?

- Początek jest obiecujący. Powiało optymizmem i choć może jeszcze nie jest to zespół na ekstraklasę, ale na czołówkę I ligi na pewno. Liczę więc, że do końca sezonu będziemy mieli emocje i będziemy mogli żyć nadzieją. A może nawet cieszyć się z sukcesu.

- Który ze swoich meczów wspomina pan najchętniej?

- Bardzo dobry bilans mam z Legią Warszawa, bo z sześciu pierwszoligowych meczów GKS Tychy wygrał trzy, dwa zremisował i tylko raz przegrał. Nawet w stolicy, krocząc po wicemistrzostwo wygraliśmy 1:0, a ja strzeliłem zwycięskiego gola.  Z Widzewem, z tym że w rundzie jesiennej i na swoim boisku też wygraliśmy 1:0, a w Łodzi zremisowaliśmy 1:1 i Zbigniew Boniek musiał uznać naszą wyższość, bo łodzianie zajęli wtedy piąte miejsce w lidze. Miło wspominam także mecze z Wisłą Kraków.

- Dzisiejszy zespół może iść waszą drogą?

- Było kilka dobrych spotkań w poprzednim sezonie. Wygraliśmy po 2:1 i z Sandecją i z Górnikiem Zabrze, a te drużyny awansowały i 3:0 z Zagłębiem, a sosnowiczanie zajęli trzecie miejsce. Cieszyło także zwycięstwo1:0 z GKS Katowice, a z Podbeskidziem Bielsko-Biała, choć ten mecz był akurat przegrany 0:1 to na grze można było oko zawiesić. Były też słabe mecze, które krytykowałem.

- Kto jest obecnie gwiazdą tyskiej drużyny?

- Przez ostatnie sezony był Grzeszczyk. Teraz leczy kontuzję i jego miejsce zajął Ćwielong. Wiele o nim słyszałem i mam nadzieję, że te dobre opinie sprawdzą się na boisku. Zresztą oglądając grę zespołu widzę postęp. Może nie od razu, może to będzie kwestia dwóch, trzech lat, ale mam nadzieję, że doczekam ekstraklasy, a kibice widząc, że zespół gra w czołówce zaplecza ekstraklasy będą go dopingować i żyć jego meczami. Wtedy na trybunach zobaczymy nie 4,5 tysiąca widzów, ale 10 tysięcy kibiców, którzy zobaczą mecze tyszan z Legią, Wisłą i innymi wielkimi polskimi drużynami. Zresztą okazja ekstraklasowego sprawdzianu będzie już w środę, bo do Tychów przyjedzie Cracovia na mecz Pucharu Polski. To będzie ciekawy sprawdzian.