- Pierwszy gol padł z wolnego po faulu, który pan wywalczył na 20 metrze. Przy drugim miał pan asystę, a trzeciego strzelił pan sam i bielszczanie wygrali 3:1. Jest pan zadowolony z formy na inaugurację III-ligowego sezonu?
- Zadowolony jestem ze zwycięstwa drużyny - mówi Dawid Ogrocki. - Ze swojego występu raczej nie. Pierwszy gol to zasługa Marka Profica, bo to on uderzeniem z wolnego zaskoczył bramkarza. Drugie trafienie to indywidualna akcja, którą popisał się Michał Czernek. Ja mu tylko odegrałem z klepki, a on zrobił wszystko. A mój gol to efekt podania Kamila Żołny. Nie mogłem tego zmarnować.
- To dlaczego jest pan niezadowolony?
- Bo miałem jeszcze w pierwszej połowie dwie okazje, ale najpierw przestrzeliłem główkując po wrzutce Mateusza Gaudyna, a chwile później bramkarz obronił mój strzał w sytuacji sam na sam. Po przerwie też miałem jeszcze dwie idealne okazje i nie wykorzystałem ich. Śmiało mogłem ustrzelić hat-tricka i wtedy byłbym zadowolony. Nad skutecznością muszę więc nadal pracować.
- Na jakiej pozycji będzie pan grał?
- Mogę grać jako skrzydłowy i to jest chyba moja nominalna pozycja, albo jako "dziewiątka". Decyzja należy do trenera.
- Skoro mowa o trenerze, jak się pan pracuje z Piotrem Jaroszkiem?
- Po czterech latach pracy Wojciecha Gumoli przyszedł nowy, choć dobrze znany w Rekordzie, szkoleniowiec i trenujemy inaczej. Pasuje nam ta forma zajęć, ale wiadomo, że ocena zależeć będzie od wyników. Chcemy, żeby zwycięstwa nas napędzały. Po pierwszej wygranej było naprawdę miło i ta długa podróż z Gorzowa Wielkopolskiego była sympatyczna. Ale choć wróciliśmy do domu w poniedziałek po czwartej rano to już na 17.00 trener zaplanował zajęcia, bo w sobotę już następny ligowy mecz.