Zaczęło się od ceremonii uhonorowania przez prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kuli autorów historycznego awansu. Kapitan Damian Maśka odebrał nie tylko gratulacje od prezesa i puchar za mistrzostwo rozgrywek ZINA klasa okręgowa – I grupa, ale także voucher na sprzęt o wartości 2000 zł.
Ale po pierwszym gwizdku sędziego Andrzeja Zabdyra sielanka się skończyła. Tyszanie nie tylko skutecznie bronili dostępu do swojej bramki, ale jeszcze groźnie kontrowali. W 9 minucie po prostopadłym zagraniu Fortuny Duda wbiegł w pole karne gospodarzy i strzałem z 12 metra pokonał Mrzyka. 4 minuty później było już 0:2, bo tym razem po podaniu Dudy J. Piątek wbiegł w pole karne, na 14 metrze minął wybiegającego bramkarza LKS Goczałkowice i strzałem do pustej bramki podwyższył wynik. A rezultat pierwszej połowy ustalił w 33 minucie K. Piątek, który po wrzutce Jakubczyka z lewego skrzydła główką z 10 metra pewnie posłał piłkę do siatki.
Na drugą połowę goczałkowiczanie wyszli z jedną zmianą w składzie, ale wejście Złotka odmieniło drużynę. Już w 51 minucie rezerwowy napastnik po nieporozumieniu w obronie gości znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale Kubik obronił zarówno pierwszy strzał, jak i dobitkę Furczyka. Co się jednak odwlecze... W 64 minucie Furczyk wykonał rzut rożny, a naciskany przez Złotka Lewicki, wprowadzony do niespełna kwadrans wcześniej, tak pechowo interweniował, że strzelił gola samobójczego. Na tym się jednak pech rezerwowego obrońcy nie skończył. W 70 minucie wykonując wślizg pod swoją bramką został bowiem trafiony piłką w wyciągniętą rękę i chwilę później Furczyk pewnie wykorzystał rzut karny.
Atakujący desperacko do końca gospodarze już w 88 minucie byli blisko wyrównania, ale po główce Złotka piłka przeleciała nad wybiegającym z bramki Kubikiem i minęła słupek pustej bramki. Trafiła natomiast w samo okienko gdy stoper i grający trener w ostatniej akcji meczu przymierzył z 17 metra. Techniczne uderzenie okazało się dla bramkarza tyszan nie do obrony...
- Bramka w ostatnich sekundach i to w dodatku dająca nam pierwszy punkt w IV lidze na pewno bardzo cieszy – stwierdził po meczu Damian Baron. - Szkoda, że w pierwszej połowie przegraliśmy ze... stresem. Dla niektórych zawodników to był debiut na tym szczeblu rozgrywek i było to widać, bo błędy indywidualne zaważyły na tym, że straciliśmy trzy bramki. W przerwie zmieniło się nastawienie. Wiedzieliśmy, że nie mamy już nic do stracenia. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Wprowadziliśmy do gry Adama Złotka, który ma serce do walki i rozruszał nam atak. Miał pierwszą okazję, był współautorem pierwszego gola, bo naciskał obrońcę, który strzelił gola samobójczego. Inni też zagrali odważnie i zdobyliśmy pierwszy punkt w IV lidze, a teraz czekamy na kolejne... mecze i punkty też.
Zdjęcia z meczu można oglądać w galerii.
LKS Goczałkowice – GKS II Tychy 3:3 (0:3)
0:1 – Duda, 9 min
0:2 – J. Piątek, 13 min
0:3 – K. Piątek, 33 min (głową)
1:3 – Lewicki, 64 min
2:3 – Furczyk, 71 min (karny)
3:3 – Baron, 90+3 min
Sędziował Andrzej Zabdyr (Pogórze). Widzów 300.
LKS: Mrzyk – Skipioł, Baron, Kordoń, Maśka – Kiełbasa, Benek (46. Złotek), Rączka, Grygier (71. Paprota) – Furczyk, Dragon. Trener Damian BARON.
GKS II: Kubik – A. Wolak (50. Lewicki), Pańkowski, Robaszewski, Matusz – Jakubczyk (71. Rośkowicz), Fortuna, J. Piątek (65. Żelazo), Duda, K. Piątek – Bojarski (60. Kokoszka). Trener Tomasz WOLAK.
Żółte kartki: Kordoń, Kiełbasa, Skipioł – A. Wolak.