Śląski ZPN

Pod wodzą Bogusława Przeworczyka Orzeł z Łękawicy rozwinął skrzydła

19/11/2018 19:07

Orzeł Łękawica po wycofaniu się z piłkarskich rozgrywek wrócił na boiska w sezonie 2015/2016. Wystartował w klasie B, ale pod wodzą prezesa Bogusława Przeworczyka błyskawicznie awansował do klasy okręgowej i stanowi piłkarską wizytówkę regionu.


- Jak zaczęła się pana sportowa przygoda?

- Od najmłodszych lat kopało się piłkę na podwórkach w moich rodzinnych Gilowicach - mówi Bogusław Przeworczyk. - Tata pochodzi z Łękawicy i był bokserem w BBTS Bielsko-Biała, Odrze Wodzisław i w KS Nysa, ale ja poszedłem piłkarskim szlakiem. Zacząłem od trampkarzy Górala Żywiec, a wieku juniora przeszedłem do Gilowic, gdzie mieszkam i tam w Beskidzie pograłem kilka lat, występując w klasie A.

- Jak pan trafił do Orła Łękawica?

- Do Łękawicy trafiłem jako... oldboj. Założyliśmy grupę, która spotykała się na treningach i rozgrywała mecze w ligach amatorskich. Wciągnęło mnie to, a ponieważ koledzy z którymi trenowałem i grałem związani byli z Orłem to wszedłem z nimi do zarządu klubu, który się reaktywował w 2014 roku. A dwa lata temu dałem się namówić i zostałem prezesem. Nie było łatwo, ale cieszyłem się, że drużyna roku po roku awansuje od klasy B do okręgówki.

- Jaki postawił pan sobie cel?

- Naszym celem, bo pomaga mi zarząd z Edwardem Raczkiem na czele, było wejście do klasy okręgowej. Na tym terenie nie było drużyny na tym szczeblu rozgrywkowym i udało się. W dodatku w pierwszym sezonie wywalczyliśmy utrzymanie, zajmując 11 miejsce. Teraz chcemy się dalej rozwijać, ale nie zawsze to wychodzi tak jakbyśmy chcieli. Dlatego mocno pracujemy z młodzieżą od skrzatów zaczynając. Bardo dobrą pracę trenerską wykonuje Krzysztof Pielesz, który był ojcem sukcesów naszej pierwszej drużyny, a teraz skupił się na młodzieży. Do rozgrywek zgłoszone są drużyn żaków, orlików, trampkarzy i juniorów. W sumie mamy około 100 młodych piłkarzy i to jest na pewno nasz kapitał na przyszłość. Liczymy, że za jakiś czas zasilą oni pierwszy zespół, w którym po pierwszym sezonie w klasie okręgowej odeszło pięciu zawodników. Niektórzy wyjechali zagranicę do pracy. Innym przeszkadzają kontuzje. Najwięcej zawodników mamy z Łękawicy, ale są też chłopcy z pobliskiego Ślemienia, gdzie nie ma seniorskiej drużyny. Zaczynali u nas i tu wrócili.

- Który ze zwycięstw w czasie pana prezesury smakowało najbardziej?

- Największą radość sprawiło mi wyjazdowe zwycięstwo z Koszarawą Żywiec. W maju tego roku, a muszę powiedzieć, ze mieliśmy bardzo dobrą rundę wiosenną, wygraliśmy 3:1. Po bramkach Damiana Piechy, Michała Dudy i Roberta Mrózka prowadziliśmy już 3:0 i dopiero w ostatnich sekundach gospodarze strzelili honorowego gola. Pokonaliśmy słynny zespół ze stolicy regionu co dla nas było wielkim sukcesem. Cudem udało się nam też wygrać w ostatnim meczu poprzedniego sezonu z Czarnymi-Góralem Żywiec. Dwa razy goście prowadzili, ale Michał Duda i Dawid Szczotka wyrównywali, a w 4 minucie doliczonego czasu gry Łukasz Mrózek zdobył bramkę dającą nam zwycięstwo 3:2. To było dla Łękawicy święto. A najwięcej kibiców było we wrześniu na meczu z Czarnymi-Góralem Żywiec. Przegraliśmy jednak 0:2 tracąc gole w 2 i 89 minucie, gdy już graliśmy w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Karola Rozmusa. Radości więc nie było. Choć potrafię docenić walkę oraz ambicję i nawet po przegranym meczu, gdy widzę, że zespół dał z siebie wszystko jestem zadowolony.

- Czym się pan zajmuje poza działalnością w klubie?

- Prowadzę zakład kamieniarski w Gilowicach, a piłka to dla mnie pasja. Poświęcam się jej jako działacz, bo już nie mogę grać. Zerwałem więzadła i o wyjściu na boisko z oldbojami nie ma już mowy.

- Jak na pana piłkarską pasję reaguje rodzina?

- Żona była zaskoczona gdy jej powiedziałem, że zostałem prezesem. Teraz się już z tym oswoiła, ale początku była przeciwna, bo staram się doglądać wszystkiego co wiąże się z działalnością klubu oraz być na treningach i meczach. Mogę nawet powiedzieć, że w klubie mam drugi etat, tylko że nikt mi za to nie płaci, a czasem trzeba po prostu dołożyć ze swoich. Natomiast dzieci mają już swoje życie. Syn ma 25 lat, a córka 19 i studiuje w Katowicach. Dawid po obronie z tytułem magistra inżyniera skupia się na pracy w kopalni więc o sporcie nie myśli, ale jest kibicem Orła, bo grał tu w juniorach.

- Jak układa się wam współpraca z władzami samorządowymi?

- Mamy świetnego wójta Tadeusza Tomiczka. Wspierał naszą reaktywację i jest dobrych duchem naszego klubu, który korzysta z obiektu będącego własnością gminy Łękawica. To było kiedyś klubowe boisko, ale ponieważ klub sobie nie mógł z tym poradzić gmina przejęła obiekt i daje go nam do bezpłatnego użytkowania. Mamy więc do dyspozycji oświetloną płytę oraz Orlika i halę. A żeby nie niszczyć boiska, to gdy są trudne warunki wynajmujemy boisko w Moszczanicy gdzie przy złej pogodzie trenujemy i gdzie grają drużyny młodzieżowe. Cieszymy się też z trybuny, która jest naszą wizytówką, a są plany, albo raczej nasze marzenia o jej rozbudowie. Marzymy też o boisku treningowym.

- Kto jest piłkarską wizytówką drużyny?

- Kapitanem i liderem jest Robert Mrózek. To nasz wychowanek. Był na testach w klubach z wyższych klas i może uda się mu wybić. To byłoby na pewno dla jego dobra, a przy okazji byłby przykładem dla naszej młodzieży.