Śląski ZPN

Sztab szkoleniowy UKKS Katowice z trenerem mentalnym włącznie wykonał wśród 10-latek i rodziców bardzo dobrą robotę

25/11/2018 20:34
Sztab szkoleniowy UKKS Katowice z trenerem mentalnym włącznie wykonał wśród 10-latek i rodziców bardzo dobrą robotę Foto Kamil Binda

Pierwszy sezon w rozgrywkach orliczek w Śląskim Związku Piłki Nożnej dobiegł końca. W rozgrywkach ligowych, zawodniczek z rocznika 2008 i młodszych, bezkonkurencyjny okazał się UKKS Katowice prowadzony przez Tomasza Naworckiego.


- Jak pan podchodzi do tego sukcesu?

- Nie ukrywam, że zwycięstwo w tym sezonie bardzo nas cieszy, już po pierwszym turnieju byliśmy świadomi, że mamy szansę wygrać ligę, jednak nikt nie spodziewał się, że aż w takim stylu - mówi Tomasz Nawrocki. - Tym bardziej, że mamy bardzo młodziutki zespół. Nasz sukces to efekt wspólnej pracy całego sztabu szkoleniowego, w którym są drugi trener Michał Cebula i trenerka bramkarek Jesica Ludwiczak, na co dzień bramkarka ekstraligowego GKS Katowice.

- Na czym przede wszystkim trenerzy muszą się skupić pracując z tak młodymi zawodniczkami?

- Myślę, że przede wszystkim kluczem jest podejście, cierpliwość, umiejętność słuchania, uważnej obserwacji i rozmowy z rodzicami jak i dziewczynkami. Dzisiaj często oprócz bycia trenerem musimy być również świetnymi psychologami. Wiedzieliśmy, że praca z dziećmi to ogromne wyzwanie stąd przy naszym boku była Pani Aneta Kubasik, która pełniła rolę trenera mentalnego. Pani Aneta wykonała ogromną pracę jeśli chodzi o nasze dziewczynki. Poświęciła ona naszemu zespołowi jak również nam trenerom sporo czasu. Bardzo dużo się nauczyliśmy, za namową Pani Anety dużo się u nas zmieniło co procentuje do dzisiaj. Sam spędziłem wiele godzin rozmawiając z naszym trenerem mentalnym na temat pracy z dziećmi i nie tylko, dzięki temu moja osoba wiele się nauczyła. Staramy się dużo rozmawiać z dziewczynkami na różne tematy by pokazać, że nie jesteśmy trenerami "dzień dobry i do widzenia". Poświęcamy sporo uwagi integracji idąc na pizzę, do zoo, robiąc grilla czy nawet jadąc wspólnie z rodzicami na dwudniowe wypady to wszystko po to by budować świetną atmosferę w naszym klubie.

- Często mówi się, że w tym wieku rodzice pełnią bardzo ważną rolę, jeśli chodzi o dążenie do sukcesu. Czasami jednak rodzice zamiast pomagać przeszkadzają. Czy w przypadku pana zespołu można mówić o takim problemie?

- W tej kwestii znaczącą role odegrała nasza trenerka mentalna Pani Aneta Kubasik, której zaufaliśmy w 100% co zdało egzamin. Pani Aneta, uświadomiła nas wszystkich, że dziecko trzeba wspierać, a przede wszystkich jeśli chcemy kształtować mentalność zwycięzcy musimy nauczyć dziecko "smaku" porażki by po przysłowiowym upadku się podnieść i iść jeszcze mocniej do przodu. Mocno była poruszana kwestia presji jaką niestety wywierają rodzice na najmłodsze pociechy czy przenoszenia swoich niespełnionych ambicji. Dzieci na to nie są gotowe. Nie możemy za wszelką cenę tworzyć pseudozwycięzców, pseudosportowców. Sam byłem świadkiem gdy bardzo zdolna dziewczynka na uwagi rodzica w trakcie meczu zalała się łzami. Taki obraz dał nam dużo do myślenia, nie chcemy być dzisiaj trenerami, którzy wycierają łzy najmłodszym po przegranym meczu czy turnieju. Na szczęście nie było u nas takiej sytuacji. Pamiętajmy, że droga do sukcesu nigdy nie jest prosta, wymaga ona wielu poświęceń ale przede wszystkim cierpliwości. Rodzic pod żadnym pozorem nie powinien wywierać presji na dziecko. Często rodzice zapominają o jednej podstawowej kwestii jaką jest... dzieciństwo na co szczególnie zwróciła nam uwagę Pani Aneta. Bardzo serdecznie dziękujemy więc Pani Anecie Kubasik za wykonanie ogromnej pracy, oby więcej było takich osób w sporcie.

- Czy na tym poziomie rozwoju można już powiedzieć o zawodniczkach, że mają w sobie to ,,coś", co pozwala się wyróżniać?

- Na pewno widać technikę oraz kreatywność i myślę, że to wyróżnia dziewczynki obecnie na tym poziomie rozgrywek. Dość często również jest widoczna przewaga fizyczna.

- Wspomniał pan, iż na początku mieliście problem z naborem. Jak wygląda to teraz i czy dochodzi do jakiejś selekcji?

- Wynikało to z faktu, że kobieca piłka, a zwłaszcza dziecięca nie jest mocno spopularyzowana. Nie jest to częsty widok gdy dziewczynka gra w piłkę nożną. Sam będąc w wielu szkołach rozmawiając z dyrektorami, widziałem lekkie zdziwienie, że prowadzimy nabór piłki nożnej dziewcząt. Często rodzice zapisują całkiem przypadkowo. Niektórzy rodzice mają jednak łatwiejsze zadanie skoro syn gra w piłkę i córka gra razem z nim to może spróbować zapisać ją do klubu. Nabór trwa u nas cały rok, na chwilę obecną mamy w klubie ponad 30 dziewczynek. Jeśli chodzi o selekcję w kobiecej piłce z racji małej ilości dziewczynek takie pojęcie nie funkcjonuje. Pamiętajmy, że to są dzieci i każda dziewczynka powinna mieć radość i satysfakcję z grania w piłkę nożną.

Rozmawiał Kamil Binda