- Trafiłem tu sześć-siedem lat temu - mówi trener MKS Zaborze Robert Szaruga. - Zaprosił mnie do współpracy trener Tomasz Konefał. Przyszedłem do drużyny, w której zawodnicy, trenujący od 6-7 roku życia, indywidualnie bardzo dobrze wyglądali. Było widać, że w większości mają na ten stadion po 200-300 metrów i znają się od dziecka więc można było też stworzyć rodzinną atmosferę i zbudować zespół.
- Czy to jest klub "osiedlowy"?
- Mając w sąsiedztwie znacznie bardziej renomowane kluby trudno jest nam ściągnąć do naszego zespołu kogoś z zewnątrz. Znamy swoje miejsce w szeregu i wiemy, że to raczej od nas, wyróżniający się chłopcy będą odchodzić do Gwarka czy Górnika, a nam pozostanie praca z tymi, którzy tu mieszkają i tworzą paczkę, czyli 11-12-osobową grającą grupę.
- Tylu zawodników wystarczy?
- Oczywiście, kiedy pojawiały się urazy i dochodziły kartki brakowało nam zawodników, ale teraz po awansie do I Ligi Wojewódzkiej udało się zbudować fajną drużynę. Troszkę więcej chłopaków przyszło z zewnątrz, ale jesteśmy w trakcie załatwiania formalności więc w pierwszym meczu jeszcze nie zagrali. Będą jednak do dyspozycji od następnego spotkania więc można się spodziewać, że będzie jeszcze lepiej, a atmosfera w szatni jest nadal bardzo rodzinna.
- Mieliście problem z awansem?
- Nie. W sezonie 2018/2019 zanotowaliśmy komplet zwycięstw. W tym sukcesie bardzo pomogli nam też zawodnicy z rocznika 2000, którzy już teraz przekroczyli wiek juniora. Byli jednak mocnymi punktami zespołu, który nastawiony był na walkę o awans. Taki był nasz cel i dlatego mieliśmy w drużynie piłkarzy, którzy na moją prośbę przyszli do nas nawet z IV ligi. Weszliśmy i ci którzy walczyli o ten awans, oczywiście urodzeni w roku 2001 i młodsi dostali swoją szansę w meczu inaugurującym rozgrywki w I Lidze Wojewódzkiej A1 Junior. Doszedł, a właściwie wrócił do nas Krzysiek Fic, który był przez dwa lata w Gwarku Zabrze.
- Jaki cel przed sobą stawiacie?
- Zawsze wychodzimy na boisko z myślą o zwycięstwie i chcemy być w czubie tabeli. Wygrane w II lidze sprawiły, że mentalnie ta drużyna bardzo dobrze wygląda. Wiemy, że te ligi bardzo się różnią i teraz będziemy grać z bardzo dobrymi zespołami, ale nie interesują nas miejsca w środku tabeli czy walka o utrzymanie. Chcemy się cieszyć na boisku, a prawdziwą radość dają zwycięstwa. Dlatego w meczu z Podbeskidziem, choć przegrywaliśmy już 0:2, potrafiliśmy się podnieść i doprowadzić do remisu, który nas nie zadowalał. Dlatego do końca walczyliśmy o zwycięskiego gola i w ostatniej akcji spotkania byliśmy bardzo blisko. Chcieliśmy bardzo dobrze zacząć sezon i byliśmy naprawdę blisko. Początek meczu przebiegał pod nasze dyktando, ale chwila dekoncentracji kosztowała nas stratę gola. W drugiej połowie po drugim karnym, gdy mogłoby się wydawać, że już jest po meczu, też się nie poddaliśmy. Chwała chłopakom, bo strzeli w krótkim odstępie dwa gole. Mecz mógł się podobać.
- Jakie są plusy tej inauguracji?
- Zaangażowanie całego zespołu. Z tym mieliśmy kiedyś problem. Udało się nam to jednak zmienić i to zaangażowanie połączone z umiejętnościami indywidualnymi oraz taktyką, nad którą pracujemy cały czas, daje nam dużo plusów. Na pewno boisko nie pomagało w grze ani nam, ani zespołowi z Bielska-Białej, bo płyta pozostawia wiele do życzenia, ale to co sobie założyliśmy zostało zrealizowane i ja jestem zadowolony.
- Kto zasłużył na indywidualne wyróżnienie?
- Muszę pochwalić cały zespół. Pierwszy mecz jest zawsze niewiadomą. Troszkę ludzi przyszło na to spotkania. Ale chłopcy nie mieli "związanych nóg" tylko chcieli grać w piłkę i cieszyć się grą. Skrzywdziłbym więc resztę chwaląc dwie czy trzy osoby i mam nadzieję, że tak będę mógł mówić po każdym naszym meczu w tym sezonie.