Śląski ZPN

Dawid Bukowczan dba o tradycje i myśli o przyszłości Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec

25/11/2019 13:02

Dawid Bukowczan już dwie kadencje stoi na czele Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec, który w tym roku świętuje jubileusz 70-lecia.


Przewodniczący, a zarazem czynny arbiter szczebla centralnego, z dumą mógł podsumować miniony okres sędziowskiej organizacji z Żywiecczyzny i z optymizmem patrzy w przyszłość.

- Moja przygoda z sędziowaniem zaczęła się w 2001 roku – mówi Dawid Bukowczan. – Namówił mnie mój świętej pamięci tata Włodzimierz, który również był sędzią, a jednocześnie jako działacz związany był z Góralem Żywiec. Pełnił w nim miedzy innymi funkcję kierownika drużyny, jeszcze za czasów gdy III-ligowy zespół grał na boisku przy browarze, gdzie teraz stoi puszkownia, a klub zmienił siedzibę i po fuzji z innym żywieckim klubem nosi nazwę Czarni-Góral.

- Czy wcześniej był pan zawodnikiem?

- Tak. Grałem w grupach młodzieżowych Górala i juniorach Koszarawy, do której przeszedłem za namową trenera Jana Łuczaka. Jako senior występowałem na poziomie A-klasowym w LKS Świt Cięcina, czyli w mojej rodzinnej miejscowości oraz ZKS Czarni Żywiec, czyli jeszcze przed połączeniem z Góralem. Ale kiedy już zaczynałem sędziowanie to zawiesiłem piłkarskie występy i skoncentrowałem się na gwizdku i chorągiewce.

- Jakie były początki sędziowania?

- Mogę powiedzieć, że… szybkie. W 2001 roku ukończyłem kurs i zacząłem sędziować, a już praktycznie od 2003 roku prowadziłem mecze klasy okręgowej. Debiutowałem na tym szczeblu w meczu Beskid II Skoczów – LKS Bestwina i pamiętam nawet, że obserwatorem był pan Janusz Bisztyga, później przewodniczący Kolegium Sędziów Beskidzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Za rok był awans do IV ligi, a od jesieni 2005 roku zaczęła się już przygoda ze szczeblem centralnym. Ówczesna III liga, czyli trzeci poziom rozgrywkowy, była obsadzana przez pana Leszka Saksa, który nadal działa z centrali polskiej piłki. Moment, w którym dowiedziałem się od ówczesnego przewodniczącego Kolegium Sędziów Beskidzkiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej Eugeniusza Koczara, że awansowałem do III ligi, był dla mnie niesamowity. Przeskoczyłem bardzo wysoki próg i spełniło się moje marzenie.  

- Który okres wspomina pan najchętniej?

- Przez cztery lata prowadziłem mecze w I lidze, będąc w niej z przerwami od 2012 do 2018 roku. Debiut na zapleczu ekstraklasy miałem w Stróżach, gdzie Kolejarz podejmował Miedź Legnica, a najbardziej pamiętny z tych lat był mecz GKS Katowice – GKS Tychy, a obserwatorem był na nim były przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN Janusz Hańderek.

- Czy sędziowanie i to na szczeblu centralnym łatwo pogodzić z działalnością przewodniczącego Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec?

- Praktycznie od początku sędziowania udzielałem się i próbowałem pomagać w działalności poszczególnych zarządów. Kiedy Dariusz Mrowiec został przewodniczącym Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec to już bardzo mocno zaangażowałem się w pracę zarządu sędziowskiej organizacji na Żywiecczyźnie, głównie pełniąc rolę referenta obsady. A kiedy on został wybrany prezesem Podokręgu Żywiec, czyli w 2012 roku, to mianował mnie przewodniczącym Kolegium Sędziów.

- Co jest wizytówką Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec?

- Na pewno sędziowie szczebla centralnego. Tomasz Wajda i Daniel Kruczyński sędziujący I ligę, ja w II lidze. Była też sędzia ekstraligi kobiet Patrycja Marek, a Milosz Widlarz był asystentem szczebla centralnego, ale zrezygnował z tej funkcji i jako sędzia główny prowadził mecze III ligi. To samą drogą postanowił iść obecnie Sebastian Szczotka, który zrezygnował z roli sędziego asystenta na szczeblu centralnym i prowadzi III ligę.

- Jakie jest najważniejsze zadanie przewodniczącego Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec?

- Najważniejszy cel jaki przed sobą postawiłem jest wychowanie następców. To jest klucz. Tomek, Daniel i ja kiedyś przestaniemy sędziować więc chcemy wychować następców. Kiedy my zaczniemy pełnić rolę obserwatorów to chciałbym, żeby Żywiecczyzna nadal była godnie reprezentowana na murawie.

- Czym dla pana jest jubileusz 70-lecia Kolegium Sędziów Podokręgu Żywiec?

- Okazją do spotkania pokoleń. Nasza organizacja jest mocna dzięki więzom łączącym pokolenia. Seniorzy, którzy już nie są czynnymi sędziami, mogą wiele przekazać i takie spotkania jak przy jubileuszu czy na zebraniach sprawozdawczych do tego są znakomitą okazją. Mamy też praktykę odwiedzania w okresie świąt Bożego Narodzenia sędziów honorowych i sędziów seniorów, o których nie zapominamy. Zaczęliśmy te odwiedziny z opłatkiem oraz drobnym upominkiem i ta forma się przyjęła. Odwiedzani czują, że nadal są w sędziowskiej rodzinie, a odwiedzający sporo mogą się dowiedzieć. Dzięki temu budujemy więzi.

- Jak na pana sędziowską działalność reagują najbliżsi?

- Żona ma na imię Aneta. Nie miała nic wspólnego ze sportem, ale teraz już śledzi moje losy i kibicuje mi. Mamy dwójkę dzieci: 12-letnią córkę Marcelinę i 4-letniego syna Konrada. Nie zastanawiam się nad tym czy ma zostać piłkarzem czy sędzią byleby chciał biegać po boisku, bo to jest coś niezwykłego.

- Gdzie pan pracuje?

- W Urzędzie Gminy w Milówce jako samodzielny referent do spraw sportu, promocji i turystyki, czyli można powiedzieć, że jestem w swoim żywiole. Robię to co kocham i od naprawdę się cieszę, że mogę to wszystko godzić i spełniać się.