Śląski ZPN

Julian Rakoczy wspomina hity 100-lecia na bytomskich boiskach

27/01/2020 15:21

Wydarzeniem, który wywołało największe poruszenie podczas Gali 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej w Podokręgu Bytom, było nadanie Prezesowi Honorowemu Podokręgu Bytom Julianowi Rakoczemu, wyjątkowego tytułu. Wraz z przyznanym przez Kapitułę mianem Ambasadora Podokręgu Bytom Śląskiego Związku Piłki Nożnej Julian Rakoczy otrzymał także pamiątkową statuetkę i symboliczny certyfikat.


- Wyróżnienie jakie otrzymałem było dla mnie ogromnym zaskoczeniem - mówi Julian Rakoczy. - Idąc na Galę 100-lecia nic o tym nie wiedziałem i tym bardziej byłem wzruszony odbierając z rąk prezesów Henryka Kuli i Tomka Wyszyńskiego statuetkę i certyfikat. Patrząc na te symbole 100-lecia widzę przed oczami tysiące wydarzeń, których byłem świadkiem. Od kiedy tylko pamiętam byłem sympatykiem Polonii Bytom, ale na jej pierwszy mecz poszedłem w 1955 roku, czyli wtedy kiedy zespół niebiesko-czerwonych był już mistrzem Polski. Jednak, co ciekawe, na swój pierwszy w ogóle piłkarski mecz poszedłem na stadion w Zabrzu, gdzie grał II-ligowy wtedy jeszcze Górnik. To było w 1952 roku, czyli w czasach, w których chodziłem w Zabrzu do szkoły. Może dlatego najbardziej w pamięci zapadły mi mecze Polonii z Górnikiem, a szczególnie ten, w którym Edward Szymkowiak obronił trzy rzuty karne! To było na starym boisku Szombierek, jesienią 1960 roku, czyli 60 lat temu, ale tego się nie da zapomnieć. Po golu Kazia Trampisza, przy stanie 1:0 dla Polonii sędzia podyktował rzut karny dla Górnika. Wykonawcą był najlepszy do dzisiaj strzelec polskiej ligi Ernest Pohl, ale Edward Szymkowiak obronił. Arbiter uznał jednak, że bytomski obrońca za szybko wbiegł w pole karne i nakazał powtórzenie jedenastki.  Zabrzanie zmienili wykonawcę, ale kolejny słynny zabrzanin Roman Lentner, też przegrał pojedynek z „Szymkiem”. Kiedy więc po przerwie znowu sędzia wskazał na "wapno", piłkarze Górnika mieli już problem kogo oddelegować do oddania strzału. Wytypowali młodego wtedy Erwina Wilczka i jego strzał nasz brakarz też obronił. Jak się strzela karne pokazał zabrzanom Jan Liberda podwyższając prowadzenie Polonii, a mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem Polonii 3:0, bo jeszcze Kaziu Trampisz w końcówce pokonał Joachima Szołtyska.

Bliska sercu Juliana Rakoczego była także drużyna Szombierek i na jej temat także ma wiele wspomnień.

- Najbardziej pamiętny dla mnie mecz Szombierek to spotkanie z wiosny 1965 roku - dodaje Julian Rakoczy. - Bytomianie na swoim startym boisku podejmowali Legię i już w pierwszej minucie stracili gola, a po 20 minutach było 0:2. W warszawskiej drużynie grały wtedy gwiazdy z Jackiem Gmochem, Antonim Piechniczkiem, Lucjanem Brychczym, Januszem Żmijewskim i pochodzącym z Bytomia Henrykiem Apostelem, wychowankiem Rozbarku i mistrzem Polski w barwach Polonii. Szombierki się bardzo starały, ale gdy tylko po golach Jerzego Wilima i później Helmuta  Nowaka "łapały kontakt" od razu Żmijewski i Apostel odpowiadali kolejnymi golami i w 80 minucie było 4:2. Pamiętam, że jeden z dwóch braci, którzy byli na tym meczu, powiedział, że już wynik jest rozstrzygnięty i wyszedł ze stadionu. Nie widział więc jak Helmut Śladek dwoma golami w ostatnich sekundach doprowadził do wyrównania, a Helmut Nowak po podaniu Śladka huknął jak z armaty i w 90 minucie rzucił Legię na kolana. Kiedy więc ten drugi brat przyszedł do domu i powiedział, że Szombierki wygrały zaskoczenie było kompletne i dopiero na drugi dzień, po przeczytaniu relacji w gazecie pierwszy brat uwierzył, że to się stało naprawdę.

Takich opowieści Julian Rakoczy może snuć wiele i bez końca, a przy okazji przybliżać klimat tamtych lat i ludzi, którzy budowali potęgę śląskiej piłki.

- Kaziu Trampisz był piłkarzem wyjątkowym - wspomina Julian Rakoczy. - Niezwykłą osobowością był też Jan Liberda. Walter Winkler również przeszedł do historii bytomskiej piłki, której kolejne piękne karty zapisywali Jasiu Banaś czy "Ana" Zygmunt Anczok. Życzę więc obecnym adeptom piłki i młodym zawodnikom, żeby poszli śladem tych wielkich piłkarzy. Oni mieli to szczęście, że prowadzili ich także wybitni trenerzy, bo w Polonii zaczynali swoje trenerskie przygody selekcjonerzy Ryszard Koncewicz i Michał Matyas, a w Szombierkach po pierwszy trenerski tytuł sięgał Hubert Kostka. Dla mnie osobiście jednak Paweł Kowalski był wyjątkowo bliskim przyjacielem. Ich następcom życzę, żeby w najbliższym czasie wreszcie doczekali się infrastruktury z prawdziwego zdarzenia i żeby na niej wychowali kolejnych reprezentantów Polski. Bytom zasługuje na to, żeby miał swój nowoczesny stadion piłkarski i obiekty treningowe godne osiągnięć zapisanych w annałach 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej, którego historia zaczęła się właśnie w Bytomiu.