Śląski ZPN

Prezes Jarosław Tabak jest dumny ze "swojej" Młodości

24/07/2020 11:09

Przygotowujący się do rozgrywek w klasie A zespół Młodości Rudno zaszedł w Pucharze Polski w sezonie 2019/2020 aż do ćwierćfinału na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Nic więc dziwnego, że 48-letni prezes Jarosław Tabak, jest dumny ze swojej drużyny.


- Czym był dla was udział w Pucharze Polski w sezonie 2019/2020, w którym doszliście do ćwierćfinału na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej?

- To było jak bajka – mówi Jarosław Tabak. - Już zdobycie Pucharu Polski w Podokręgu Zabrze był wydarzeniem historycznym, bo w ponad 70-letniej historii klubu nigdy nie byliśmy w finale. Jestem więc dumny z drużyny. A w ćwierćfinale na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej spotkaliśmy się z utytułowanym rywalem, mającym w historii tytuł mistrza Polski, Szombierkami Bytom i to stanowiło satysfakcję dla zawodników, że mogą z takim zespołem zagrać. W zeszłym roku, także w Pucharze Polski, graliśmy z rezerwami Górnika Zabrze i to także była frajda dla kibiców i piłkarzy. W Rudnie nie ma jeszcze piłkarskiej legendy, ale po takich występach może się rozpocznie jakaś ciekawa kariera, bo mamy młodych chłopców, którzy wkraczają do pierwszej drużyny. Przyszłość należy do nich, a młodość ma przecież swoje prawa.

- Jaka była pana piłkarska droga?

- Jestem wychowankiem Slavii Ruda Śląska. Tam grałem w trampkarzach i juniorach oraz zaliczyłem kilka występów w seniorach, grających w terenówce. W 1991 roku przyszedł jednak czas służby wojskowej, podczas której nie grałem w piłkę, a po powrocie z wojska coś tam jeszcze w Slavii broniłem, ale boiska przeszedłem do Radanu Gliwice i zacząłem grać w futsal, który w regionie gliwickim zaczynał się wtedy rozkręcać. Występowałem w amatorskich rozgrywkach, głównie z tą myślą, żeby się poruszać. Co jakiś czas trzeba było też leczyć mniejsze albo większe kontuzje, ale piłka cały czas gdzieś się „odbijała” w moim życiu.

- Jak trafił pan do Młodości Rudno?

- Najpierw trafiłem do Rudna, bo wcześniej mieszkałem w Zabrzu-Biskupicach, ale 9 lat temu wybudowałem tu dom. Co prawda z jego okien nie widać boiska, ale spotkałem kolegę Marka Wyciśloka, z którym chodziłem do technikum. On jest z Rudna. Nie widzieliśmy się 15 lat, ale szybko „odkurzyliśmy” znajomość. Był prezesem i wciągnął mnie do klubu, w którym zaczynałem jako trener bramkarzy, a później prowadziłem trampkarzy i rezerwy, grające w C-klasie. Tak to się zaczęło, a 6 lat temu ja zostałem prezesem, a Marek sekretarzem klubu, którego największym piłkarskim sukcesem był awans drużyny do okręgówki. W sezonie 2015/2016 zajęliśmy drugie miejsce w klasie A, do której wróciliśmy po roku.

- Co wam dał ten jednosezonowy pobyt w klasie okręgowej?

- Pozwolił nam na renowację obiektu. Po awansie dużo się na nim zmieniło, bo po pierwsze trzeba było wypełnić wyższe niż A-klasowe wymogi licencyjne, a po drugie znalazły się na to pieniądze z gminy. Dzieki temu mamy ogrodzenie, trybunę, ławki rezerwowych. Wcześniej robiliśmy wszystko własnymi siłami i ze środków pozyskiwanych od drobnych sponsorów oraz z kiszeni zawodników, bo to jest klub ludzi stąd. Jest kilku gliwiczan, ale większość mieszka w Rudnie i okolicznych wioskach.

- Jakie sobie stawiacie cele?

- Piłkarsko chcielibyśmy jeszcze raz awansować do okręgówki. Pierwszy raz weszliśmy korzystając z „zaciągu” zawodników, którzy zawieszeniu działalności Orła Bojszów, przyszli do nas zza miedzy. Pomogli nam wejść, ale gdy ich klub się reaktywował wrócili do siebie, a bez trzech-czterech zawodników z pierwszego składu trudno sobie było poradzić i spadliśmy. Teraz mamy już swoją drużynę seniorów oraz zespół trampkarzy, który wystartował w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w futsalu U18 i przeszli I rundę eliminacyjną oraz powalczyli w drugiej, ale do turnieju finałowego zabrakło 2 punktów. Nie znaczy to jednak, że mamy drużynę futsalu. Po prostu chłopcy, którzy grają też w rozgrywkach ligowych, zorganizowali się i powalczyli.

- Kto jest piłkarską wizytówką Młodości Rudno?

- Nasz kapitan Mirek Nowak, który jest też członkiem zarządu i mocno się angażuje. Jego świat to sprzęt piłkarski więc nie wtrącamy się w to co robi, bo jesteśmy z tego zadowoleni. Także inni zawodnicy – myślę, że trzeba byłoby wymienić pół drużyny – bardzo się utożsamiają z zespołem. Również młodzi 18-19-letni zawodnicy fajnie wchodzą do gry i na przykład po Szymonie Zaczkowskim, który wrócił z wypożyczenia do juniorów Piasta Gliwice, sporo sobie obiecujemy.

- Czym zajmuje się pan poza działalnością w klubie?

- Prowadzę swoją działalność gospodarczą w branży budowniczej i po pracy, tak jak wszyscy tutaj, przyjeżdżam na boisko. Żona kręci głową i raczej nie angażuje się w działalność sportową, ale za to już 26-letnia córka, która od dziecka trenowała judo, już bardziej rozumie moją pasję. Przeszła jednak na swój garnuszek, a to znaczy, że ja mając trochę więcej rodzinnego wolnego czasu mogę się angażować w działalność klubu.

- Czy boisko jest klubu?

- Teren jest gminny, a my go dzierżawimy, czyli otrzymujemy jakieś środki na jego utrzymanie i własnymi siłami dbamy o obiekt: kosimy trawę, nawadniamy murawę, porządkujemy… W zarządzie, razem z komisją rewizyjną jest 15 osób, a gdy trzeba pomocy to rzucamy hasło na facebooku i kto może to przychodzi pomóc. Oczywiście nie zawsze każdemu pasuje, ale zwykle jakaś grupka ludzi się pojawia i zrobi to co trzeba. Mamy też wsparcie dość dużej firmy, z którą współpracuję, a efekty tego wsparcia widać na naszych strojach, bo nazwa Junkres Bosch na koszulkach nie jest przypadkowo. Najważniejsze jest jednak to, że dzięki klubowi Rudno ma swoje miejsce na sportowej mapie.