W kontenerach, w których biznesmen wchodzący na afrykański rynek transportował urządzenia techniczne i maszyny, znalazło się także miejsce dla: rękawic bramkarskich, dresów, koszulek i ochraniaczy, które trafiły do adeptów futbolu ponad 5 tysięcy kilometrów stąd. Najważniejsze jednak jest to, że na tym się nie skończyło. Pomysł spodobał się 52-letniemu księdzu misjonarzowi Arturowi Bartolowi od ponad ćwierć wieku pracującemu w Afryce, a obecnie odpowiedzialnemu za Biuro Rozwoju i Projektu Inspektorii ATE, skupiającej pięć państw: Kamerun, Gabon, Republika Środkowoafrykańska, Czad, Gwinea Równikowa.
- Pochodzę z Lubina i jako dziecko zapisałem się na zajęcia piłkarskie do Zagłębia, marząc o tym żeby grać i strzelać gole jak Grzegorz Lato, Włodzimierz Smolarek czy Zbigniew Boniek – mówi ksiądz. - Nie trwało to jednak zbyt długo, bo w wieku 12-13 lat przerzuciłem się na ping-ponga i nadal byłem w klubie, ale trenowałem przy stole tenisowym. Obecnie jestem członkiem Salezjańskiej Organizacji Sportowej, czyli SALOS, w którym zacząłem działać w seminarium w Krakowie, a później kontynuowałem swoją działalność sportową podczas zajęć na AWF-ie w Warszawie, gdzie zrobiłem kursy instruktorskie dla piłki nożnej, tenisa stołowego, koszykówki i siatkówki. W następnym roku miałem rozpocząć kursy trenerskie, ale wyjechałem na misje. Pisałem podanie o wyjazd do Ameryki Południowej, bo chciałem pracować z Indianami w górach Peru i Boliwii, ale pojawiły się sugestie, żebym raczej wybrał się do Kambodży. Kiedy jednak otrzymywaliśmy krzyże misyjne w Rzymie w 1996 roku, to okazało się, że mam skierowanie do Afryki. Pojechałem więc do Republiki Środkowoafrykańskiej i zacząłem się uczyć francuskiego, bo tam obowiązuje właśnie ten język, jako pozostałość z czasów kolonialnych. Od ponad ćwierć wieku przebywa w tamtym regionie, a w tej chwili zakotwiczył w stolicy Kamerunu Jaunde.
Tam swoją siedzibę ma bowiem Dom Inspektorialny, skupiający: Kamerun, Republikę Południowoafrykańską, Czad, Gwineę Równikową i Gabon.
- W trzech pierwszych wymienionych państwach miałem już okazję pracować, a muszę dodać, że w naszej służbie ewangelizacji, sport odgrywa bardzo ważną rolę – dodaje ksiądz Artur Bartol. - Kierujemy się zasadami Księdza Bosco: rozum, religia i miłość wychowawcza więc ściągamy dzieci w wieku 12-13 lat. Dając im możliwość nauki w centrach młodzieżowych przez rozwój fizyczny, a przy okazji także duchowy, łączymy edukację z ewangelizacją. W tych ośrodkach, w których prowadzimy szkoły z internatami, mamy amatorskie drużyny piłkarskie, a w mieście Ebolowa, gdzie byłem poprzednio, powstała nawet szkółka sportowa, w której młodzież do 19-20 roku życia, chodząca do naszej szkoły technicznej, przygotowującej do zawodu, uprawia sport. Zainteresowanie jest spore, bo w szkole mamy ponad 450 uczniów, w klasach liczących od 30 do 50 osób, a połowa z nich przebywa w centrum młodzieżowym. Trzy lata temu zaczęliśmy formowanie drużyny więc w rozgrywkach regionalnych, nazwijmy to towarzyskich, między wioskami czy między szkołami już nasza drużyna uczestniczy. Przymierzamy się też do zgłoszenia zespołu do rozgrywek ligowych. Gdy byłem w Republice Środkowoafrykańskiej to miałem okazję trenować taki zespół w Bangi, czyli stolicy tego kraju i na 100-lecie niepodległości Polski przyjechaliśmy na międzynarodowy turniej do Krakowa. Rywalizowaliśmy z zespołami SALOS-u z Polski i Ameryki Południowej. Mieliśmy również zaproszenie z Fundacji „Ja też mam marzenia” na turniej dzieci w wieku 9-10 lat do Zakopanego w 2020 roku, ale ten wyjazd storpedowała pandemia.
Fundacja zorganizowała jednak zbiórkę sprzętu sportowego dla naszego ośrodka. Akcja się powiodła, bo uzbierano dużo sprzętu, ale pojawił się problem z transportem.
- Wtedy usłyszałem, że Tadeusz Maziarz może nam pomóc – wyjaśnia ksiądz Artur Bartol. - Gdy rok temu otrzymałem jego numerem telefonu, a dokładniej mówiąc zarejestrowanej w Niemczech firmy, myślałem, że to niemiecki biznesmen i gdy zadzwoniłem to zacząłem rozmowę po francusku. Szybko okazało się jednak, że to swój człowiek i przeszliśmy na polski. Nie tylko dogadaliśmy się błyskawicznie w sprawie transportu tego sprzętu, który został zebrany, ale zaczęliśmy też myśleć o przyszłości. Jeszcze więcej na jej temat mogliśmy porozmawiać, gdy przyjechałem do Polski na urlop, który teraz będę miał co roku, w związku z nową funkcją. Zostałem bowiem odpowiedzialny za projekty rozwojowe i prokurę misyjną na te pięć państw należących do Inspektorii ATE. W zakres moich obowiązków wchodzą projekty edukacyjne oraz sportowe od budowy przedszkoli i szkół po zakładanie klubów sportowych. Powiem jednak szczerze, że na spotkanie z Tadeuszem Maziarzem przyjechałem po prostu podziękować osobiście za pomoc w dostarczeniu sprzętu, który dotarł do Kamerunu aż pod sam dom, a okazało się, że otwierają się kolejne możliwości. Spotkałem Prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej, a jednocześnie Wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kulę, który przecież też mocno zaangażował się w akcję „Piłkarskie buty dla dzieci w Kamerunie” i widzi możliwość dalszej pomocy. A jest ona bardzo potrzebna, bo dla prowadzenia naszych ośrodków, w których mamy szkoły i prowadzimy także zajęcia pozaszkolne każde wsparcie jest bezcenne. Pozwoli nam zarówno nakarmić naszą młodzież, żeby nie musiała się uczyć z pustym żołądkiem jak i zapewnić jej radość, a nic tak nie cieszy jak uprawienia sportu.
Do tego jednak potrzebny jest sprzęt sportowy i boiska.
- W tej chwili mamy... plany, czyli 15-hektarową pustą przestrzeń, na której w trzech krajach chcemy zbudować centra młodzieżowe więc startujemy od zera, ale widzimy bardzo duże możliwości – zapewnia Artur Bartol. - Gdy pracowałem w Czadzie to widziałem, że dzieci grały wszystkim co było okrągłe od pomarańczy zaczynając. Stawiano dwa kamienie i już była bramka. Gdy przywoziłem gumowe piłki to byłem „królem boiska”, ale taka piłka szybko się zużywała, a zakup kolejnej to był już spory wydatek. W Gwinei Równikowej, która jest hiszpańskojęzyczna misjonarze dzięki kontaktowi z Realem Madryt, stworzyli ośrodek szkolny, w którym dzieci mają zapewniony posiłek oraz zajęcia sportowe więc pomyślałem sobie, że może jakiś polski klub, związek wojewódzki, albo Polski Związek Piłki Nożnej też nas wspomoże i zrobimy ośrodek, w który dzieci będą miały gdzie oraz czym i w czym grać. A marzeniem, przy którym na samą myśl mam gęsią skórkę, byłoby wyłowienie talentu, który z naszego ośrodka przez polski klub zostałby wielkim piłkarzem. Ktoś to nie zna sytuacji może sobie pomyśli, że to czcze-gadanie, ale ja obserwując te dzieciaki na co dzień widzę ich sprawność ruchową, talent i radość jaką im daje piłka, w którą grają od rana do wieczora, uważam, że mają wielkie predyspozycje. Przykładem na to jest Samuel Eto'o, czyli piłkarska legenda, a jednocześnie obecny Prezes Kameruńskiej Federacji Piłkarskiej oraz Roger Mila honorowy ambasador afrykańskiej piłki nożnej. Są też wychowankowie naszych ośrodków młodzieżowych, grający w siatkówkę w Europie czy w koszykówkę w Stanach Zjednoczonych. Ale nawet jeżeli nasi wychowankowie tych swoich talentów nie rozwiną na tak wielką skalę to przynajmniej trenując i grając będą miały tę codzienną radość, a uśmiech na ich twarzach to dla mnie, przebywającego z nimi dzień w dzień, ogromna wartość. Tym większa, że w Afryce, choć umieralność jest znaczna, jest bardzo dużo dzieci. Rodziny są liczne. Mają po ośmioro-dziesięcioro dzieci i zajmowanie się tą młodzieżą to jak otwieranie skrzyni skarbów. Dlatego zakładanie szkół, budowanie ośrodków, dawanie dzieciom możliwości rozwoju jest naszym najważniejszym celem, który możemy realizować wspólnie z organizacjami i ludźmi dobrej woli.