W swojej 70-letniej historii dwukrotnie gościł w okręgówce i choć aktualnie występuje w klasie B Podokręgu Bytom to po 11 spotkaniach z dorobkiem 26 punktów za 8 zwycięstw i 2 remisy zajmuje pierwsze miejsce, a kibice nie mogą się już doczekać pierwszego meczu rundy wiosennej na swoim boisku, które mogli zobaczyć w dniu obchodów jubileuszu.
- Od kilku lat Czarni muszą grać swoje mecze na obcych boiskach, bo ich stadion przy ulicy Pokoju stał się placem przedłużającej się budowy – powiedział Krzysztof Turzański I Zastępca Prezydenta Miasta Piekary Śląskie. - Niestety po wbiciu pierwszej łopaty mieliśmy bowiem zmianę wykonawcy, który z powodu zmiany cen zrezygnował. Później zaatakował COVID. Następnie wojna na Ukrainie spowodowała kolejne zawirowania cenowe i wykonawcze. Mieliśmy więc nowy przetarg i wyłonienie wykonawcy, który wreszcie, po tych wielu zawirowaniach, doprowadził prace do końca. Praktycznie moglibyśmy już nawet tegoroczne obchody 70-lecia klubu zorganizować na wyremontowanym obiekcie, ale uznaliśmy, że z okazji jubileuszu tylko zaprezentujemy boisko i budynek klubowy, który zajął miejsce sześciu kontenerów. Postawiono je w 1991 roku jako tymczasowe szatnie, natryski, sekretariat i małą kawiarenkę, a służyły prawie 30 lat. Teraz na szczęście to już jest historia i z przyjemnością możemy pokazywać ten obiekt wszystkim, a na inaugurację rundy wiosennej będziemy mogli dokonać oficjalnego przecięcia wstęgi. Wykorzystamy ten czas, żeby wszystko dopieścić i doposażyć. Myślę, że nie przesadzę zbytnio mówiąc, że będzie to najlepszy obiekt piłkarski w naszym mieście – wielomilionowa inwestycja, której nie byłoby gdyby nie środki z Ministerstwa Sportu, ale nie udałoby się jej dopiąć gdyby nie wsparcie tych najbardziej zainteresowanych. Dlatego dziękuję działaczom Czarnych Kozłowa Góra za to, że pilnowaliście tego co się działo na obiekcie, pracownikom MOSiR Piekary Śląskie, biorącym na siebie odpowiedzialność za jakość roboty oraz urzędnikom zwłaszcza tym z Wydziału Inwestycji, bo pilnowali wykonawców, a w obecnych czasach nie jest to łatwa rola. Na szczęście ostateczny wykonawca, firma z Piekar Śląskich, wziął sobie tę inwestycję do serca i było widać, że mu zależy na tym, żeby ten obiekt był wizytówką dobrej pracy. Mamy więc stadion wykraczający chyba nawet ponad oczekiwania i potrzeby klubu. I świetnie, bo myślimy perspektywicznie – zakończył Krzysztof Turzański.
Nic więc dziwnego, że w sercach kibiców z Kozłowej Góry, którzy z zawodnikami tworzą jedną rodzinę, odżyły najpiękniejsze wspomnienia. Pojawiły się także życzenia, żeby już wiosną wspiąć się do klasy A, która na pewno nie stanowi szczytu marzeń.
- Jestem wychowankiem Polonii Bytom, jeżeli tak mogę powiedzieć o swojej krótkiej przygodzie piłkarskiej – mówi prezes Czarnych Krzysztof Zając. - Zakończyłem ją, bo szkoła, a później praca znalazły się na pierwszym miejscu. Zostałem strażakiem i 33 lata temu jak to się u nas mówi „przyżeniłem się do Kozłowej Góry” i zostałem kibicem Czarnych, a na emeryturze, na której jestem już 17 lat, zacząłem działać. Koledzy zaproponowali mi najpierw funkcję członka zarządu, następnie zostałem wiceprezesem u boku Henryka Matejczyka. On zapoznał mnie z tajnikami zarządzania klubem i wprowadził w środowisko działaczy, a gdy zrezygnował to w 2015 roku zająłem jego miejsce i wkraczam z klubem w nową dekadę jego istnienia. Na pewno ta inwestycja, która już dobiegła końca i otwiera nam nowe perspektywy jest największym sukcesem tych ostatnich lat. Wyszliśmy epoki rozkładających się już kontenerów i wchodzimy w „piłkę murowaną”. Dziękujemy naszym władzom miejskim i posłowi Jerzemu Poloczkowi, który też nam pomógł i możemy myśleć o przyszłości. Pierwszy sportowy cel to awans do klasy A, bo w tych czasach „bezdomności” spadliśmy do klasy B więc musimy się zacząć wdrapywać zaczynając od samego dołu. Na szczęście mamy swoich zawodników, czyli generalnie mieszkańców Piekar Śląskich, a szczególnie Kozłowej Góry. Są zaangażowani i czują się w naszym klubie jak u siebie w domu.
Rodzinna atmosfera panująca w klubie pozwoliła Czarnym już nie jeden raz przejść przez najtrudniejsze chwile.
- Żona jest z Kozłowej Góry i też bardzo dobrze zna to środowisko – dodaje Krzysztof Zając. - Syn grał w tej drużynie i występował jeszcze w tym ostatnim okresie rywalizacji naszego klubu w okręgówce, ale później życie rodzinne i praca wyszły na pierwszy plan więc zrezygnował. Teraz też staramy się działać pokoleniowo. Dlatego odbudowujemy w klubie szkolenie młodzieży i mamy już drużynę juniorów, która też bardzo dobrze sobie radzi. To właśnie obok planu wejścia seniorów do klasy A i dostarczania w niej naszym kibicom radości ze zwycięstw jest naszym najważniejszym celem na najbliższe lata.