Wprawdzie na początku uroczystego spotkania Prezes Zbigniew Garbacz, odczytując Uchwałę Zarządu o przyznaniu Prezydentowi Bielska-Białej Jarosławowi Klimaszewskiemu tytułu Honorowego Członka Klubu, wypełnił protokół wpinając w klapę marynarki wyjątkowy w swej symbolice znaczek klubowy, ale i tak nic nie zdołało przyćmić spotkania z Antonim Piechniczkiem.
Znakomity piłkarz – Mistrz Polski, zdobywca Pucharu Polski i 3-krotny reprezentant Polski; Wybitny szkoleniowiec – doprowadził reprezentację Polski do trzeciego miejsca w mistrzostwach świata w 1982 roku i fazy pucharowej w 1986 roku oraz reprezentację Tunezji do występu w Igrzyskach Olimpijskich w 1988 roku; Szanowany działacz i polityk – Wiceprezes PZPN w latach 2008-2012 i Senator RP w latach 2007-2011 oraz Ceniony wychowawca – Wykładowca Akademii Wychowania Fizycznego, która przyznała mu tytuł Doctor Honoris Causa po prostu zachwycił słuchaczy.
Punktem wyjścia była co prawda jego pierwsza trenerska praca, podjęta w 1973 roku w BKS-ie Stali Bielsko-Biała, z którą wywalczył wicemistrzostwo ówczesnej II ligi ocierając się o awans na najwyższy krajowy szczebel rozgrywkowy, ale elokwencja i inteligencja oraz wyjątkowy dar opowiadania pozwolił mu przenieść uczestników czwartkowego spotkania w magiczny świat piłki na najwyższym poziomie.
- Pozwólcie, że najpierw przywitam serdecznie wszystkich – z wrodzonym taktem i wyniesioną z chorzowskiego domu skromnością rozpoczął Antoni Piechniczek. - Witam gospodarzy, Pana Prezydenta, Panią Przewodniczącą Rady Miejskiej, trenerów, działaczy, kibiców, a przede wszystkim Was kochana młodzieży, bo przyszłość BKS-u i przyszłość Bielska-Białej jest w waszych rękach. Gdy dostałem zaproszenie na to spotkanie z okazji 100-lecia klubu, w którym zaczynała się moja trenerska praca, przypomniałem sobie tamte czasy sprzed niemal pół wieku. Wtedy Bielsko-Biała było w moim przekonaniu najbardziej atrakcyjnym miastem w naszym kraju. To było swego rodzaju Eldorado, do którego przyjeżdżali ludzie z całej Polski i to w różnych zawodach. Od przemysłu samochodowego, bo tu produkowany był „maluch”, poprzez przemysł maszynowego, włókienniczego, elektrotechnicznego i jeszcze paru innych, których nie pamiętam, a mogę nie znać, bo byłem od piłki i na niej się koncentrowałem. Po drugie widziałem w tym mieście niesamowitą szansę na rozwój sportu i z wielką satysfakcją patrzę na obecnych na sali moich kolegów, którzy tak jak Czesiu Maruszka grali ze mną w Ruchu, a później byli w BKS-ie Stali czy tak jak Jasiu Linnert, który był w bialskim kubie bramkarzem, ale tak naprawdę to był najlepszym trenerem Józefa Młynarczyka. Na pewno lepszym ode mnie, bo ja zajmowałem się całym zespołem, a Jasiu z drugim bramkarzem, już świętej pamięci Józkiem Klimczokiem uczyli „Młynarza” jak należy poprawnie łapać piłkę i dzięki temu, co Józiu podkreśla ilekroć się spotykamy, że z największym sentymentem wspomina swoich nauczycieli-starszych kolegów po fachu, którzy ustąpili mu miejsca w bramce, bo dostrzegli w nim talent. I dzisiaj, będąc pod wrażeniem występów Wojciecha Szczęsnego na mistrzostwach świata w Katarze, możemy powiedzieć, że to Młynarczyk ma w swoich rękach rekord bramkarki, bo grając dwukrotnie na mistrzostwach świata rozegrał 11 spotkań i wszystkie od pierwszej do ostatniej minuty.
W ten sposób, wspominając jeszcze wielu innych bielszczan, napotkanych w trakcie dwuletniego pobytu w mieście nad Białą Antoni Piechniczek płynnie przeszedł do mistrzostw świata w Katarze.
Więcej zdjęć ze spotkania można oglądać【TUTAJ】Foto. Dorota Dusik
- Słuchałem po meczu z Argentyną wielu komentarzy i miałem mieszane uczucia szczególnie gdy podkreślano, że pierwszy raz po 36 latach reprezentacja Polski na mistrzostwach świata wyszła z grupy i awansowała do fazy pucharowej – dodał Antoni Piechniczek. - Padały nawet słowa „pobity rekord”, ale żaden nie zająknął się, żeby dodać, kto był trenerem. Były za to słowa krytyki i rozpaczy, bo przed nami mecz z mistrzami świata Francją. Ale przecież tak naprawdę niczego nie wiadomo. Po tym jak nasi zawodnicy wczoraj zagrali zakładam, że się zmobilizują totalnie, bo stać ich na pewno na więcej i po tej lekcji futbolu jaką dostali od Argentyny z pokorą, której nigdy nie jest za dużo, podejdą do walki o ćwierćfinał. Jako uczestnik mistrzostw świata i dwukrotny uczestnik tego turnieju wiem doskonale jakie to jest wielkie święto piłki nożnej. Wiem też jak wiele się może zdarzyć podczas jednego tygodnia czy w odstępie trzech dni. Dlatego czekam z niecierpliwością na mecz z Francją i zastanawiam się jak powinni zagrać Polacy. Często otrzymuję pytanie – co pan sądzi o polskiej reprezentacji, jak pan by to pozmieniał, jaką powinni zastosować taktykę? Sam też się nad tym zastanawiam. Kładę się spać z tymi pytaniami i z nimi się budzę, żeby móc coś odpowiedzieć i wydaje mi się, że znalazłem. Wiecie czego naszej reprezentacji brakuje? Brakuje jej polskości. Wiecie na czym ona polega? Już tłumaczę. To są wszystko światowcy, albo Europejczycy w dobrym tego słowa znaczeniu. Zarabiają niesamowite pieniądze. Nauczyli się języków i są na pewno bardziej elokwentni od piłkarzy mojego pokolenia i nie tylko, ale jak skończy się mecz reprezentacji to oni w przeciągu paru godzin są już w swoich klubach w Niemczech, w Anglii, w Hiszpanii, we Włoszech i nie czują tej atmosfery, która jest w kraju. Ciekaw jestem ilu z nich po mistrzostwach świata przyjedzie do Polski. Myślę, że niewielu wsiądzie w samolot do Warszawy, albo tylko po to żeby lecieć dalej. Brakuje im tego przywiązania do kraju, tej odpowiedzialności za wyniki wobec ludzi, którzy żyją w Polsce. To było naszą siłą podczas naszych zgrupowań, spotkań i mistrzostw świata w Hiszpanii i w Meksyku, bo zawodnicy żyli wśród kibiców, dla których piłka nożna była odskocznią od szarości życia, a grając czuli wsparcie i dawali z siebie te dodatkowe procenty ponad 100 procent możliwości i umiejętności. A dodam jeszcze tylko, że gdy sięgaliśmy w Hiszpanii po trzecie miejsce na świecie to w turnieju finałowym grało 16 drużyn, a w Meksyku 24 więc wejść do mistrzostw świata było wielką sztuką i grały w niej najlepsze drużyny. Natomiast teraz startowało w Katarze 32 krajów, a za 4 lata w USA, Kanadzie i Meksyku będzie ich 48, ale z drugiej strony coraz trudniej przewidzieć wynik spotkań. Szczególnie w fazie pucharowej dlatego po niedzielnym obiedzie wszyscy usiądziemy przed ekranami i będziemy dobrze życzyć biało-czerwonym, a te nasze fluidy może poniosą ich do dobrej gry, bo choć Francja to mistrz świata, a Polska w meczu z Argentyną zagrała słabo to na pewno nie odważyłbym się postawić wszystkich swoich pieniędzy na to, że „Trójkolorowi” wygrają ten mecz.
Wśród słuchaczy zafascynowanych opowieściami Antoniego Piechniczka nie zabrakło także przedstawiciela Zarządu Śląskiego Związku Piłki Nożnej zarazem Prezesa Podokręgu Bielsko-Biała. Marek Kubica ściskając dłoń selekcjonera, który prowadził reprezentacje z trzech kontynentów (Polska–Europa, Tunezja-Afryka i Zjednoczone Emiraty Arabskie-Azja) w imieniu Prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kuli oraz całej śląskiej piłkarskiej rodziny wręczył upominki, dziękując kolejny raz za wszystkie radości, których doświadczyli polscy kibice oraz życząc radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wszelkiej pomyślności w 2023 roku.
Więcej zdjęć ze spotkania można oglądać【TUTAJ】Foto. Dorota Dusik